[vc_message]Poniższy artykuł pierwotnie ukazał się na blogu Pirat na planszy, który stał się częścią portalu Przystanek Planszówka[/vc_message]
„Uga Buga” to jest gra, co piracki język na wszystkie strony wykręca, a jakby tego było mało to szare komórki męczy aby kolejność prehistorycznych odgłosów zapamiętywać, co by za chwilę rolę pierwotnego człowieka odgrywać. Jęzor wytykać, w stół walić i z resztą pirackich kamratów udawać plemiennych ziomali. ATRRR KEKE HA! Tak się rozpoczyna kolejna z REBEL.pl impreza!
Co w ładowni?
„Uga Buga” to ten sam format i styl wydania, co recenzowane w pierwszej części minicyklu imprezowego z REBEL.pl – „Daję głowę”. Decydując się więc na tą łajbę dostajemy w łapy małe blaszane pudełko, które posłuży nam za pudło trzymania całej zawartości gry tj. 52 kwadratowe karty z sylabami i 2 dwustronne karty z instrukcją. Jakość całości jest bardzo dobra i bez zarzutów. Pudełko bez problemów zmieści się do kieszeni w spodniach, czy też do damskiej, wiecznie za małej torebki. Format więc najlepszy z najlepszych, gdy ruszamy na imprezę. Grafiki na kartach stylizowane na plemienne skalne rysunki z czasów, gdy nasi przodkowie wołali na księżyc HU, a na sadzone jaja INA. Wszystko w stonowanej brązowej tonacji z dodatkiem koloru pomarańczowego. Na kartach duże, wyraźne, czarne napisy sylab, które będą nam się śniły po nocach (sylaby, a nie kolor 😉
Jak tym pływać i jaki kurs?
„Uga Buga” to oczywiście gra imprezowa, której mechanika fizycznie opiera się na kartach, a w praktyce opiera się na dobrej pamięci do sylab, o co wcale nie jest tak łatwo współczesnemu człowiekowi w kontakcie z językiem pierwotnym. Do wspólnego ogniska może zasiąść od 3 do 8 graczy, których minimalny wiek dorzucania do ognia wskazany został na 7 lat.
A jak zabawa przebiega? Siadamy przy stole niczym plemię za czasów kamienia łupanego przy pierwszym ognisku, tasujemy karty i rozdajemy dla każdego po 3 sztuki. Żaden z graczy nie podgląda, jakie otrzymał karty, a z posiadanych kart tworzy zakryty stos. Gracz, któremu z fizjonomii najbliżej jest do mamuta rozpoczyna rozgrywkę. Gracz ten wykłada na środek stołu wierzchnią kartę ze swojego stosu i jednocześnie odkrywa ją. Wymawia sylabę zawartą na karcie, a następnie wskazuje wybranego przez siebie innego gracza i woła „HA!”. Wskazany gracz wykłada kartę ze swojej puli, przykrywając karty dotychczas wyłożone i musi powtórzyć sylaby z wszystkich wyłożonych kart. Gracz, który wyłoży ostatnią z posiadanych kart i uda mu się powtórzyć wszystkie sylaby, kończy nie wskazując kolejnego gracza, a wykrzykując „UGA BUGA!”. Runda kończy się, gdy któryś z graczy zejdzie z posiadanych kart na ręce, bądź gdy plemię przerwie grę oskarżając któregoś z graczy o pomyłkę. A no właśnie, oskarżenie! Gdy któryś z graczy się pomyli, czy zatnie itp., pozostali gracze mogą go oskarżyć wskazując go palcem i zawyć „UUU!”. Jeżeli oskarżenie było uzasadnione, oskarżony gracz zbiera wszystkie wyłożone karty, które tworzą jego pulę punktów karnych. Dodatkowo słusznie oskarżony bierze po jednej z kart z puli kart karnych od każdego gracza, który go oskarżył. Jeśli jednak oskarżenie okazało się niesłuszne, to wówczas oskarżony gracz rozdaje wszystkie wyłożone na środek karty dla graczy, którzy go oskarżyli. Następnie gracze dobierają do trzech kart na rękę i rozpoczyna się nowa runda. Gra się kończy, gdy gracze już nie mogą dobrać do 3 kart na rękę, a zwycięzcą zostaje ten gracz, który ma najmniej kart w stosie karta karnych.
Dodajmy do tego, że pierwotni ludzie nie byli tacy ułożeni i jedynie sylabami między sobą się komunikowali. Czasami, tak, jak i dzisiaj nam, puszczały im nerwy, a emocje wzięły górę. Dlatego znajdziemy również karty specjalne w przypadku których nie wymawiamy sylab, a wytykamy jęzor, walimy ręką w stół, klaszczemy bądź też przedrzeźniamy gracza, który wyłożył kartę przed nami i wypowiadamy dwukrotnie sylabę z jego karty.
Gra ma również wariant dla młodszych graczy. Różnica w rozgrywce polega na tym, że wykładając kartę nie przykrywamy wyłożonych przed nami, a przykrywamy wyłącznie zapisaną sylabę na ostatnio wyłożonej karcie. W ten sposób dzieciaki zapamiętują sylaby poprzez skojarzenie z widocznymi rysunkami na poszczególnych kartach. Proste rozwiązanie ułatwiające wprowadzenie do rozgrywki młodszych graczy i tych po dużej ilości rumu 😉
Do abordażu, czy na dno?
Piracka ma dusza uwielbia gry imprezowe i często w trochę przebarwionych kolorach widzę gry imprezowe i przyjemność z nich płynącą. No cóż, taki urok szklanego oka 😉 Jeśli chodzi o „Uga Buga” to przyznaję, że byłem bardzo ciekawy tej łajby, a nastawienie moje było bardzo pozytywne. Ku memu zaskoczeniu niektórzy moi współgracze mieli opory aby swobodnie zasiąść do rozgrywki, co mnie bardzo zdziwiło. Sam miałbym problem z łajbą pokroju „Szał ciał”, czy też „Palce w pralce” ale „Uga Buga” jest dla mnie łajbą, która w pierwszej kolejności wywołuje banana na mej twarzy, a w drugiej drugiego banana 🙂 Świetny tytuł, który w bardzo przyjazny i wesoły sposób gimnastykuje naszą pamięć. Fakt można mieć opory, co do wystawienia języka ale cała reszta nie sprawia większych problemów i rozterek moralnych 😉 Pewnie zawsze jest łatwiej przełknąć porażkę, gdy to wychodzi trochę później, mniej widocznie, niż w danej chwili ale bez przesady. O ile w gronie minimalnym, czyli 3 osób łajba traci trochę na przyjemności, bo jakoś tak szybko kolejka trafia do nas, gdy dopiero zaczyna się robić trudno, tak w przypadku 5-6 osób często zdążymy wyłożyć tylko 1 kartę na turę i już komuś noga się powinie i „banany” lecą.
Proste zasady, dobre wykonanie, dynamiczna rozgrywka i duuuużo śmiechu to cechy które charakteryzują „Uga Buga”. Do tego, tak samo, jak w przypadku „Dobble” należy dorzucić dużą regrywalność, bo co z tego, że wiemy, jakie sylaby występują w grze skoro przede wszystkim musimy pamiętać, co leży pod naszą kartą, a o to czasami jest znacznie trudniej. Ja się na tej łajbie nie zawiodłem, a co więcej po pierwszej rozgrywce chciałem więcej i więcej. Każda gra imprezowa to pewna dawka dystansu do siebie i o tym należy zawsze pamiętać zasiadając do tego typu gier. W innym przypadku „snoby” zawsze nie będą zadowolone i zawsze coś będzie nie pasowało.
Druga strona medalu jest taka, że łajba ta sprawdza się również, jako bardzo dobry tytuł rodzinny. W rodzinie zawsze łatwiej się powygłupiać i powykręcać swój język, a gdy jeszcze robimy to ze swoimi dzieciakami to już w ogóle jest świetna rodzinna impreza do której wystarczy nam sok i paczka chipsów. Tylko za bardzo się nie napychajcie aby można było Was zrozumieć. IGA SKA HA! Pirat poleca!
Ps. na minus można zaliczyć fakt, że pomimo, iż jest to łajba imprezowa, to po rumie jest coraz gorzej z pamięcią i sylaby szybciej lecą za burtę ale właściwie to już nie jest wina samej gry 😉
Tekst i zdjęcia: Pirat Cristobal
Dane techniczne łajby
nazwa: Uga Buga
ładowność: od 3 do 8 piratów
wiek pirata: od 7 lat
czas rejsu: 20 minut
stocznia: REBEL.pl
Kurs na BGG
Za przekazanie łajby dla wydawnictwa Rebel.pl dziękuję i do pływania na ich łajbach nawołuję!
Podoba mi się 🙂 Może być z tego niezła zabawa.
Warto, warto. Naprawdę polecam 🙂 Ps. Dlaczego do tej pory nie ma Twojego zgłoszenia w pirackim konkursie? 😉