Karaluchy na pokładzie!

0

[vc_message]Poniższy artykuł pierwotnie ukazał się na blogu Pirat na planszy, który stał się częścią portalu Przystanek Planszówka[/vc_message]

A to mi wydawnictwo G3 psikusa sprawiło i karalucha na pokład podrzuciło. Chociaż pisałem i informowałem, że jednego karaluszka już miałem. Nie słuchali i swego dopięli, karaluch wrzucili do mej pościeli. Gdyby choć ten był w szaty królewskie przyodziany, to nie, odmianę pomarańczowego zaserwowali, którego już znacznie wcześniej poznałem i na niejedną imprezę zabrałem. Nic to, pirat twarda sztuka i na imprezach już nieraz się bywało, gdzie ludziom karalucha ciągle było mało. Karaluszek kłamczuszek w nowym wydaniu dzisiaj na mym pokładzie imprezuje i znowu grając w karty blefować nakazuje.

Co w ładowni?

Hmm…dla wszystkich miłośników karaluszka wielkiego zaskoczenia nie ma. Nic się tu nie zmieniło od wydania pn. Blefuj, które wcześniej było dostępne na naszym rynku dzięki wydawnictwu REBEL.pl. W małym poręcznym pudełeczku znajdziemy 64 karty wykonane z dobrej jakości materiałów do czego jesteśmy przyzwyczajeni w przypadku wydawnictwa G3. Na kartach grafiki różnych przedstawicieli braci mniejszych tj.: nietoperze, szczury, skorpiony, żaby, pająki, muchy, pluskwy i oczywiście karaluchy. Cały zwierzyniec utrzymany w komiksowej kresce i przyjemnych barwach, a więc nie ma obaw, że jakiś „robal” będzie Was straszył w nocy. Z drugiej strony cały czas wydaje mi się, że zwierzaki powinny być ukazane w bardziej humorystyczny i śmieszny sposób, co bardziej podkreśliłoby imprezowy i zabawny charakter zawartości. Całość uzupełnia krótka kolorowa instrukcja.

Jak tym pływać i jaki kurs?

Rozdajemy wszystkie karty pośród graczy i staramy się nie przegrać 🙂 Na przekór innym karcianką tu nie ma jednego zwycięzcy, tu jest jeden przegrany. Chodzi o to aby wcisnąć komuś cztery karty tego samego gatunku zwierzaka, gdy tak się stanie osoba taka przegrywa. Wygląda to w taki sposób, że w swojej kolejce gracz przekazuje z ręki jedną zakrytą kartę dla dowolnie wybranego gracza. Podając kartę gracz mówi głośno, jakiego zwierzaka przekazuje przy czym może, a nawet czasami musi i powinien blefować np. podaję kartę szczura, a mówię „mucha!”. Gracz odbierający kartę może zareagować na trzy sposoby. Po pierwsze może powiedzieć „prawda”, a po drugie może powiedzieć „fałsz” 🙂 W każdym z tych dwóch przypadków, po zadeklarowaniu przez odbierającego „prawda”, bądź „fałsz”, przekazywana karta jest odkrywana i gdy odbierający się nie pomylił i trafił, to karta wraca z powrotem do przekazującego. Ten zaś wykłada zdemaskowaną kartę na stole przed sobą. W przypadku gdyby odbierający pomylił się to karta trafia na stół do jego puli. Jeżeli w taki sposób wciśniemy dla któregoś z graczy cztery karty z grafikami tego samego zwierzaka, to gra się kończy. Gracz ten przegrywa, a pozostali wygrywają. Gra kończy się również w sytuacji, gdy któryś z graczy zejdzie ze swoich kart z ręki.Wówczas taki gracz również przegrywa. Zapomniałbym o trzeciej możliwej reakcji przy przekazywaniu kart. Mianowicie, gdy ktoś podaje nam kartę to możemy jeszcze rzucić hasło „przekazuję”. Wówczas przekazujemy kartę dalej, a dodatkowo mamy możliwość podejrzenia takiej karty i ponownie możemy blefować, bądź wyjątkowo powiedzieć prawdę. Przekazywać kartę możemy tylko graczom, którzy jeszcze tej karty nie widzieli.

Prosto, szybko z interakcją po same burty i przy salwach śmiechu. Tak wygląda każda partia w towarzystwie tego karcianego zwierzyńca.

Do abordażu, czy na dno? 

Ja nie ukrywam, że Karaluszek kłamczuszek od momentu, którego trafił do mej kajuty, jeszcze jako Blefuj, stał się pozycją obowiązkową na naszych imprezach rodzinnych i uważany jest za prawdziwy „must have”. Sprawdza się wyśmienicie w każdym gronie, zarówno starszych dzieciaków, młodzieży, czy też dorosłych. Patrzenie głęboko w oczy dla przekazującego kartę, dużo śmiechu i próby rozszyfrowania intencji. Blefuje, czy też mówi prawdę? Gra się szybko i przyjemnie, a po skończonej partii często następuje kolejna. Każdy ma ochotę wcisnąć komuś jakiegoś robala 😉 W sam raz na rozluźnienie atmosfery po obiedzie z teściową.

Karaluch lubi towarzystwo i świetnie imprezuje najlepiej w gronie 4 osób, a 3 osoby przy stole to niezbędne minimum aby dobrze się bawić. Jest możliwość rozgrywki dla dwóch osób ale szczerze powiedziawszy nie jest to gra dla dwojga i taki układ po prostu sobie odpuśćcie, bo tylko zrujnujecie dobre imię tej paczki robali. Z uwag technicznych wymienić należy również częste mylenie przez graczy tytułowego karaluszka z pluskwą, co mi osobiście również się zdarzało. Wywołuje to czasami śmieszne sytuacje, gdy gracz pełny powagi i przekonany, że mówi prawdę przekazuje kartę mówiąc „karaluch”, a tym czasem na karcie siedzi zielona „pluskwa”. Później następuje niedowierzanie i syndrom wielkich zdumionych oczu. 

Oczywiście należy się liczyć z tym, że nie każdy ma piracką rodzinę, gdzie zabawa z robalami polegająca na wciskaniu nieprawdy patrząc prosto w oczy drugiej osobie zostanie przyjęta pozytywnie. Po prostu nie dla wszystkich gra polegająca na wprowadzaniu w błąd współgraczy jest wymarzoną formą zabawy. Inni natomiast nie potrafią blefować (teraz każdy robi „poker face”) i tylko będę się stresować, gdy przyjdzie ich kolej 😉

Jest mnóstwo gier imprezowych i naprawdę jest z czego wybierać ale jeżeli lubicie zabawę podszytą blefem, to zdecydowanie polecam Wam to małe pomarańczowe pudełko, bo jest warte każdego miedziaka wydanego na nie.

Tekst i zdjęcia: Pirat Cristobal

Dane techniczne łajby
nazwa: Karaluszek kłamczuszek
ładowność: od 2 do 6 piratów
wiek pirata: od 8 lat
czas rejsu:  ok 20-25 minut
stocznia PL: G3
Kurs na BGG


Za przekazanie łajby dla wydawnictwa G3 dziękuję i do pływania na ich łajbach nawołuję! 

G3III

PRZEGLĄD RECENZJI
Ocena
9
Poprzedni artykułCzekoladki
Następny artykułZnaj Znak
Krzysztof Niziałek
Rach, ciach, trach! W pierwszej kolejności pudła z karciankami i kośćmi plądruje, bo szybkiej konfrontacji ciągle poszukuje i nad wyraz miłuje. Wytchnienia w rodzinnej kooperacji szuka, gdzie wspólnie z Lady J. i Małym Piratem przygody przeżywają i złym lordom brzydkie gęby obijają.
karaluchy-na-pokladziePoniższy artykuł pierwotnie ukazał się na blogu Pirat na planszy, który stał się częścią portalu Przystanek Planszówka A to mi wydawnictwo G3 psikusa sprawiło i karalucha na pokład podrzuciło. Chociaż pisałem i informowałem, że jednego karaluszka już miałem. Nie słuchali i swego dopięli, karaluch wrzucili...