Chociaż piątek 13-tego nie wydaje się być najlepszym terminem na wyjazdy, to zaryzykowałem i właśnie w piątek 13 czerwca 2014 r. wybrałem się do Sztumu aby pograć z graczami z zaprzyjaźnionego Klubu Gier Planszowych Pionkolandia. Normalnie wymyśliłbym pewnie tysiąc powodów aby nie kusić, jakiegoś czarnego kota i nie przejechać tych 30 kilometrów ale Sławek Wiechowski (organizator spotkania), w prosty i skuteczny sposób mnie zachęcił nęcąc słowami „Przyniosę gry nominowane do Spiel des Jahres 2014”. Takiej propozycji nie mogłem odmówić. Na miejscu zameldowałem się rzecz jasna z dwudziestominutowym opóźnieniem, czyli o 18.20. Wyjazd powrotny zaplanowany na 20.30, bo przecież o 21.00 Holandia rozjedzie nażelowanych Hiszpanów. Mamy więc +/- 2 godziny i trzy gry przed sobą w które dotychczas nigdy nie grałem: Camel Up, Koncept i Splendor. Z góry więc było jasne, że w każdą z gier zagramy po jednym razie. Po spędzonych chwilach w Sztumie mogę śmiało napisać, że garnitur dobranych tytułów okazał się być bardzo przyjemnym, różnorodnym i ciekawym zestawem pudeł. Dlatego też to postanowiłem podzielić się z Wami wrażeniami z pierwszych rozgrywek w gry nominowane do Spiel des Jahres 2014. Zaczynamy od Camel Up.
Pierwsze na stole wylądowało pudło z wyścigiem wielbłądów, czyli Camel Up, który na naszym rynku ma zostać wydane pod nazwą Przebiegłe Wielbłądy. Przyznaję się bez bicia, że w mej świadomości dudniło tylko, że ryle, że ta gra to jakiś klon Pędzących żółwi, co oznaczało dla mnie, iż może niekoniecznie jest to najlepszy wybór dla pięciu facetów na wieczorne spotkanie nad planszą. Przyjmując za pewniak, że to odmiana Pędzących żółwi nie wsłuchiwałem się w tłumaczenie zasad, bo przecież kto nie wie, jak grać w żółwie? I to był błąd, bo porównywanie tej gry z Pędzącymi żółwiami nie jest najlepszym pomysłem. Teoretycznie można przyjąć, że mają wiele wspólnego: 1. przewodni temat wyścigu, 2. wskakiwanie zwierzaków na siebie i związana z tym zasada wybierania zwycięskiego zwierzaka, 3. poruszanie wszystkimi zwierzakami w trakcie wyścigu. W praktyce są to zupełnie inne gry i trzeba wskazać, że Camel Up jest po prostu ciekawsze, dające większe możliwości wyboru, a przede wszystkim wygrywa nie ten, co doprowadzi któregoś z wielbłądów do mety, a ten który zdobędzie największą liczbę punktów w sumie wszystkich rund.
Na czym więc polega różnica? Przede wszystkim w Camel Up nie tyle bierzemy udział w wyścigu konkretnym wielbłądem, co obstawiamy wielbłądy biorące w nim udział. Gra podzielona został na rundy, a każda z nich kończy się, gdy wszystkie wielbłądy poruszyły się w danej rundzie. Każdy w swojej turze ma jedną akcję do wykonania ale wybór, jak na małą rodzinną grę o wyścigu jest spory i wymaga pomyślunku. W swojej rundzie możemy więc: 1. użyć karty ze swojej puli do obstawienia, który z wielbłądów będzie pierwszy na mecie, a który ostatni (pierwszy z graczy, który obstawił prawidłowo dostaje na koniec gry najwięcej punktów zwycięstwa, a kolejni co raz mniej); 2. wykonać ruch wielbłądem, co wygląda w taki sposób, że losowo wyrzucamy kość z piramidy i poruszamy wielbłądem o tyle pól ile wypadło na kości (przedział od 1 do 3 pól), przy czym poruszamy wielbłądem w kolorze jakim wypadła kość, a za samą decyzję, że poruszamy wielbłądem otrzymujemy 1 punkt; 3. możemy postawić kafelek z pułapką na polu gry, który cofa, bądź przesuwa do przodu o 1 pole wielbłądy, które na niego trafiły, a co ważniejsze za każdego, który na nim się zatrzymał otrzymujemy 1 punkt; 4. możemy spróbować szczęścia obstawiając, który z wielbłądów będzie pierwszy na koniec danej rundy, co przy trafieniu daje nam nawet jednorazowo 5 punktów zwycięstwa, a w przypadku pomyłki -1. Runda kończy się z chwilą, gdy wykorzystamy wszystkie kości do ruchu wielbłądami. Natomiast gra kończy się w momencie, gdy któryś z wielbłądów przekroczy linię mety.
Jak widzicie są to dwie zupełnie inne gry pomimo tego, że mają kilka cech wspólnych. Zarówno Camel Up i Pędzące żółwie śmiało stać obok siebie na półce każdego fana współczesnych gier planszowych, bo każda z nich zapewnia innego rodzaju rozgrywkę. Pędzące żółwie to rewelacyjny tytuł do grania z najmłodszymi. W partię Camel Up natomiast zdecydowanie łatwiej będzie namówić dorosłych i wszystkich graczy, którzy oczekują więcej niż szczęście w dobieraniu kart ale też bez problemu można usiąść do planszy z trochę starszymi dzieciakami. Niewątpliwie Camel Up również jest losowe, bo mamy przecież kości do poruszania wielbłądami ale każdy wielbłąd w danej turze będzie poruszał się tylko raz (kość przypisana do danego wielbłąda po ruchu trafia na planszę i dopiero w kolejnej turze trafia z powrotem do piramidy), co daje nam wiedzę, jak może wyglądać układ wielbłądów po kolejnych ruchach, co natomiast pozwala na próbę budowania jakiejkolwiek taktyki w naszych ruchach. Bardzo podobała mi się możliwość różnorakiego sposobu na punktowanie i możliwość złapania punktów karnych pomniejszających nasze szanse na zwycięstwo. Mam jednak nieodparte wrażenie, że gra może słabiej się skalować na dwie osoby. Wydaje mi się, że wówczas będzie bardziej przewidywalna i mniej emocjonująca ale sprawdzimy, czy tak jest, gdy pudło trafi na mój stół rodzinny. Nie mogę też sobie wyobrazić, jak te wielbłądy będą biegały na osiem osób 🙂
Do całości należy dodać, że oprawa gry jest bardzo klimatyczna i ładnie się prezentuje. Mamy drewniane wielbłądy, a plansza utrzymana jest w kolorze piaszczystej pustyni na której oprócz trasy wyścigu znalazły się również namioty (pit stopy 😉 ) na kości do poruszania wielbłądami. Bardzo intrygująco i klimatycznie wygląda piramida, która pełni funkcję dice tower, co w samej rozgrywce okazuje się nie być tak bardzo praktyczne, bo aby kość wypadła musimy podnieść piramidę i obrócić ją szczytem do dołu, niemniej jednak podnosi atrakcyjność wizualną gry.
To tyle po pierwszej rozgrywce w której zapewne mogliśmy pominąć kilka szczegółów w mechanice rozgrywki, bo kto słucha zasad, gdy słyszy, że gramy w odmianę Pędzących żółwi 😉 . Gra naprawdę stanowi interesujący i przyjemny tytuł na stoły familijne i mam nadzieję, że w niedługim czasie zobaczymy jej rodzime wydanie, które zostało już jakiś czas temu zapowiedziane. Jeśli lubicie gry familijne, to warto zapamiętać tytuł Przebiegłe wielbłądy. Więcej informacji o wersji PL znajdziecie na stronie wydawcy pod tym linkiem.