Nosił Sauron razy kilka, aż wywieźli go z Sarumanem…
Z dedykacją dla Cread’a
Wspaniałego przyjaciela, który wciągnął mnie w czarną dziurę zwaną LCG…
Kooperacyjna teoria spiskowa.
Stare umbarskie porzekadło głosi: „Aby wyciągnąć, trzeba włożyć”. Ku przyzwoitości dodam spieszno, iżby włożyć uczucia, pasję i ciężką pracę. Wyborowo orczą czarną robotę. I tutaj wysnułem pewne przypuszczenie, ponieważ coraz mocniej irytuje mnie obecny stan rzeczy. Teoria spiskowa głosi złowróżbnie, iż albo Polska być dziwny kraj albo Władca Pierścieni LCG nie nadawać się do grania poza domem… Zacznijmy jednak od początku złego snu.
Śnię na jawie… Grywam regularnie, zacząłem nawet mieszać talię, gdyż krasnoludzka kompanija poczęła zwyczajnie nużyć. Na arenę wkracza nowy deck Rohańsko-Gondorski, później kombinowanie na elfach i Orłach do spółki z Radagastem, tyle kart, tyle możliwości, tyle wygrać. Gram skoro świt, oczy przekrwione, gram dalej. Wyśpię się po śmierci. Kampania na sześć epickich scenariuszy w Morii pękła w kilka długich godzin, później znów powrót do Mrocznej Puszczy, obowiązkowo z zestawami podstawki. Świnka skarbonka z napisem „cykl Przeciwko Cieniowi” w końcu zostanie rozbita i będę cieszyć oko absolutną całością. W głowie diaboliczny głos podpowiada: „Lekt… kup koszmarne talie. Graj. Nie wychodź z domu. Graj!”. Pora się obudzić.
Pewnie dziwisz się Czytelniku, po kiego zgniłego ogra czytasz owe wywnętrzenia głębokie niczym eroborska studnia? Ano po toż, abyś patrząc w karty zadał sobie pytanie, które od dłuższego czasu staje w mym gardle ością. Fundamentalne pytanie. A brzmi ono w bardzo łagodnej formie – cóż się tutaj na grzmoconego warga wyrabia? Dopadła nas, jaka klątwa podła? W końcu po trzech latach na rynku kooperacyjna karcianka poddał się niemocy Graczy? Rozumiem sezon ogórkowy. I nie piszę o graniu w domu. Wakacje mają swoje prawa. Czas relaksu na plaży, pod chmurką, zimne trunki, zabawa, tańce i swawole, ale ogarnia mnie szał berserkera na myśl o kolejnej zaprzepaszczonej szansie! Wygraliśmy drugiego saga-boxa? Wygraliśmy szansę na polskiego Ring Makera? Zaczynam przez mgłę dostrzegać smutną prawdę, na imię jej – Pyrrusowe zwycięstwo. Pora się opamiętać, bo od pyrkonowego turnieju wpadamy w coraz głębszą otchłań, na dnie, której czeka rozpacz i kolejne rozczarowania. Galakta drugi raz tego nie wytrzyma. Mało Wam wrażeń z nowymi zapowiedzianymi rozszerzeniami? Kamień z Erech wyszedł, słyszał kto o tym? Napisał co, wrzucił na forum?
A spisek, miało być o spisku. Tylko mnie wydaje się, że w mistycznej Ameryce znaleźli sposób na prężne utrzymanie sceny? A może ich tam więcej o jakieś kilkadziesiąt milionów? Gdzie leży krasnolud pogrzebany? Pytam gdzie?! Przyznam, iż ręce opadają jak zwiędłe liście drzew w Lórien…
To nie jest kraj dla malwersantów.
Obserwując obecne wydarzenia, zmywam z podłogi pomyje, które wylały się po zawieszeniu wydawnictwa polskiej edycji gry, a później nietuzinkowej akcji z „Czarnymi Jeźdźcami”, jeno to było kwartał temu… Zmywam dzielnie (nawet z pokorą), acz wzbiera we mnie gniew i ochota na powiedzenie kilku gorzkich słów. Pohejciliśmy wtedy zdrowo, przez jakiś czas było nawet śmiesznie, gdy na forum czytywało się posty „odchodzę, sprzedaję wszystko. Galakto straciłaś klienta. Va faill!” (brakowało zbiorowych samobójstw), po czym pewnie malkontenci przerzucali się na wersję USA. Wolny kraj. Wolny acz dziwny kraj.
Zrywamy się do bitki, gdy do drzwi naszych domów łomocą Uruk-hai albo ktoś chytrze niczym Nazgul patrzy na naszą kobietę. Chwytamy za broń i na pohybel dziadom z Mordoru! Gdy panuje pokój, wolimi siedzieć na grzędzie i mieć „wywalone”. Akcja „Czarni Jeźdzcy” zagotowała Internet, ba! Jankesi mogliby śmiało uczyć się od nas wojowniczości. Na szurniętego Saruaman, to było powstanie! Lud oburzony chwycił za portfele (bo kosy się połamały i pordzewiały) i kupił te czterdzieści kilka kartonowych pudełek! Krew lała się strumieniami, hobbitki płakały, elfiątka wrzeszczały! Viktoria LCGowa! Gdy dostałem do konsultacji tłumaczenie kart z „Mroczniejącej Drogi” (dalej uważam, że wierne tłumaczenie jest felerne) wiedziałem, że nie ma odwrotu. Zryw narodowy Graczy już wkrótce musi zwieńczyć euforyczny unboxingi, rytualne zdarcie folii i powąchanie Gandalfa, jako bohatera. I granie! Granie do upadłego w kampanię z „Drużyny Pierścienia”. O taką scenę walczyłem, nie o stagnację pośród pospolitego ruszenia, które poruszone do białości w rezultacie rozeszło się do domów. Gorzkich słów pragną? Potrząsnąć trzeba? Gdzie zapał? Ludu złotego kraju z nad Wisły i Odry, nawet Posągi Argonath są zasmucone…
Naprawdę zasłużyliśmy tylko na „hejt” i „niechcemisie”?
Efekt wieńczy dzieło, póki nie wymrzemy.
Każdy człek próżnym jest; jest i Lekt. Rym nie lichy, bo i okazja nie byle jaka. Przednia i warta podkreślenia. Pierwszy oficjalny turniej był, odbył się, zakończył i zapisał na kartach historii polskiej LOTRowej karcianki. Zrobiliśmy rzecz zdaje się niewykonalną. Pokazaliśmy, że nie trzeba mieć worków kasy, znać prezydenta, papieża, ani być Wiedźminem czy czarodziejem bez patentu. Trzeba mieć zapała i chęci! Podgwizduję sobie radośnie pod nosem na samo przypomnienie owego wydarzenia. Spacerując dalej w marzeniach po halach MTP, myślę nad sensownością przyszłorocznej edycji. Tak, myślę nad II Oficjalnym Turniejem. Pytam Was nieco zgorzkniale, co jeszcze musimy zrobić? Za dużo chcieliśmy? Chwały, pomników, kwiatów i całusów? Jedyne, czego bym sobie życzył, to zrozumienia cóż stało się po heroicznym boju o „Road Darknes”? Gdzie ta Moc?
Z przyzwoitości nie wymieniając nazwy pewnego poznańskiego sklepu z grami, w którym planowałem uruchomić lokalną scenę LOTRową, uzyskawszy odpowiedź mniej więcej takiego pokroju: „Władca Pierścieni… hmm to słaba gra. Tutaj nikt w to nie gra”, miałem ochotę wymordować właściciela i jego rodzinę do trzeciego pokolenia, za zwyczajne obrazoburstwo i nie znajomość tematu… Jak żyć?
Pytam Was uprzejmie drodzy Gracze po raz ostatni, co jeszcze musimy dla Was zrobić żebyście wreszcie chwycili za widły? Niech no tylko, ktoś teraz powie, że to nie spisek i klątwa. Stos murowany.
Rzekłem. Kij w mrowisko wpychając, zamiast w goblińską rzyć…
Marcin „Lekt” Wiatrak
* Źródło grafiki wykorzystanej w tekście: http://img0.joyreactor.com/pics/post/funny-pictures-auto-The-Lord-of-the-Rings-eye-of-sauron-380989.jpeg