Osoby sięgające po gry planszowe, często słyszą (lub używają) określenie nowoczesne gry planszowe. Wskazuje ono na zmiany jakie zaszły na rynku wydawniczym. Dla polskiego gracza „nowoczesne” są najczęściej tytuły, które mają kilka, ewentualnie kilkanaście lat (jak np. Puerto Rico, które od wielu lat utrzymuje czołową pozycję w rankingu najlepszych gier planszowych). Tytuły wydane w latach ’90 często uznajemy za ciekawostkę dla kolekcjonerów. O tych wcześniej wydanych, często w ogóle nie pamiętamy. Są jednak wyjątki… Takim wyjątkiem jest recenzowana dziś gra Abalon, która swoją premierę w 1987 roku!
Historia czarno-białych kulek
Abalon, jak już wiemy, to gra z długą historią. Michel Lalet i Laurent Levi wydali ją w 1987 i już rok później otrzymała ona francuską nagrodę Concours international de créateurs de jeux de société. Potem przyszła kolej na nagrodę Gry Roku we Francji, rekomendację jury niemieckiej nagrody Spiel des Jahres i w 1990 tytuł najlepszej gry według Mensa Select. I jeżeli ktoś myśli, że na tym zakończyła się historia Abalona grubo się myli! Gra zaczęła podbijać świat planszówkowy i przez 27 lat ponad 20 wydawnictw wprowadziło ją do swojej oferty. Oprócz standardowego wydania, pojawiły się także klony Abalone: wersja Travel (której zdjęcia zostały wykorzystane w recenzji), wersja Offboard i Quatro. Praktycznie każde z tych wydań można bez większego problemu nabyć, co w w przypadku gier z przed blisko 30 lat nie jest regułą.
Choć historia Abalone może zaskakiwać, to opowieść zamknięta w pudełku niczym nas nie zaskoczy. Bo praktycznie jej nie ma. Abalone to abstrakcyjna gra logiczna w czystej postaci. I na szczęście nikt (ani autorzy, ani wydawcy), nie próbuje nas przekonać, że jest inaczej. Jest to po prostu gra o wypychaniu kulek przeciwnika poza planszę…..
28 kul….
Już starożytni twierdzili, że kula jest figurą doskonałą. W pudełku od Abalone znajdziemy aż 28 kul, a dodatkowo planszę z wyprofilowanymi wgłębieniami oraz instrukcję. W przypadku edycji Travel, komponenty są dużo mniejsze, a dla ułatwienia przewożenia, dodano plastikową pokrywkę. Ta nie ma jednak żadnego zatrzasku więc pozostaje albo przewozić ją dodatkowo w pudełku (te na szczęście jest poręczne), albo spiąć planszę i pokrywkę jakąś gumką. Komponenty w obu wersjach są naprawdę bardzo solidne i choć od pierwszego wydania niewiele się zmieniło, gra ciągle zaskakuje nowych graczy wykonaniem. Okazuje się, że dzięki temu iż nie ma fabuły i grafik (poza tej na pudełku), gra wizualnie się nie starzeje. I tak naprawdę oddaje klimat gry…. surowość, abstrakcja i gdzieś głęboko wyczuwalna szlachetność.
Kuliste szachy?
Abalone, podobnie jak szachy, jest typową grą logiczną. Rozgrywkę rozpoczynamy z symetrycznym ustawieniem kul dla obu stron. W grze nie ma żadnej losowości. O zwycięstwie decydują tylko i wyłącznie umiejętności gracza. Jest jednak jedna różnica. Abalone da się wytłumaczyć dosłownie w minutę.
Warunkiem zwycięstwa jest wypchnięcie 6 kul przeciwnika poza planszę. Kto tego dokona – wygrywa. Gracz ma w swojej rundzie możliwość wykonania jednej z dwóch akcji: ruch, lub przepchnięcie kul przeciwnika (tzw. sumito). Poruszyć możemy 1,2 lub 3 kule (pamiętając że muszą się one ze sobą stykać), ale tylko o jedno miejsce i w jednym z 6 kierunków. Aby wykonać „sumito” musimy posiadać liczebną przewagę. Czyli aby przepchnąć jedną kulę – będziemy potrzebowali dwóch własnych. Aby przepchnąć dwie kule przeciwnika, użyjemy 3. Pamiętając zasadę ruchu, która mówi, że poruszamy maksymalnie 3 własne kule, wiemy, że więcej niż 2 kul przeciwnika nie jesteśmy w stanie przepchnąć.
I to już wszystkie zasady, które musimy poznać. W instrukcji zamieszczono kilka przykładów ruchów i przepychania, dzięki czemu nikt nie powinien mieć wątpliwości, jak się poruszać po planszy. Ich przyswojenie jest banalnie proste – droga do zwycięstwa już nie….
Czas i emocje
Dużo czasu upłynęło od premiery Abalone. Wywołała ona wiele emocji wśród osób, które po nią sięgały. W tym an pewno wiele tych pozytywnych emocji. Prostota zasad sprawia, że po grę z chęcią sięgają mało doświadczeni gracze. Głębia rozgrywki daje dużo satysfakcji osobom, które lubują się w grach logicznych. Jednak pojawiają się także te negatywne doświadczenia.
Gdy do rozgrywki zasiądzie doświadczony gracz wraz z nowicjuszem, bardzo odczuwalna będzie przewaga osoby znającej Abalone. Jest to charakterystyczne dla gier logicznych, które zawsze premiują doświadczenie. Na szczęście nie dochodzi tutaj do takiej frustracji jak w przypadku szachów. Kilka partii przesuwania kulek sprawi, że szybko zdobędziemy niezbędne doświadczenie.
Gra wydaje się bardzo szybka. I przy pierwszych partiach tak faktycznie było. Z czasem jednak rozgrywki zaczęły się wydłużać, szczególnie gdy do planszy zasiadali gracze, którzy przyjmowali defensywny styl gry. Gdy każda ze stron boi się zaryzykować, pojedynek może trwać nawet kilkadziesiąt minut. Dla jednych będzie to zaletą, u innych będzie powodowało znużenie.
By poprawić regrywalnosć, warto poszukać w internecie alternatywne układy początkowego rozstawienia kul. W wersji Travel nie zostały one niestety opisane w instrukcji, a ten prosty zabieg sprawia, że nawet grając z tą samą osobą, poszczególne partie staną się większym wyzwaniem.
Nieśmiertelny klasyk
Abalone to dobra gra logiczna, po którą, pomimo jej wieku, ciągle warto sięgnąć. Solidne wykonanie, proste zasady i naprawdę duża głębia rozgrywki sprawiają, że warto ten tytuł poznać. Nie da się ukryć, że jest to jeden z tytułów, który tworzy kanon gier logicznych. Jednak w ciągu tych blisko trzydziestu lat, pojawiło się wiele innych bardzo dobrych planszówek z tego gatunku. Jeszcze kilka lat temu, ocena pewnie byłaby o 1-2 gwiazdki wyższa. Jednak w przeciwieństwie do innych planszówek, które tworzą „kanon”, Abalon coraz rzadziej trafia na mój stół. Jeżeli ktoś zaproponuje mi rozgrywkę, chętnie rozruszam szare komórki przesuwając kulki. Ale sam coraz rzadziej uwalniam Abalone z pudła…. Mimo wszystko polecam zagrać. Bo dzieło Michela Laleta i Laurenta Levi, nie bez przyczyny otrzymało wcześniej wymienione nagrody.