Splendor od czasu swojej premiery nie daje o sobie zapomnieć. Praktycznie nie ma żadnej większej imprezy planszówkowej na którym nie znalazłby się przynajmniej jeden stolik z osobami obracającymi w dłoniach te duże i przyjemnie brzdąkające żetony. Grę doceniają zarówno gracze jak i recenzenci, czego dowodem jest przyznanie Splendorowi nagrody planszowej Gry Roku w Polsce. Dla wielu to prawdziwy fenomen i jak to zazwyczaj przy okazji takich gier bywa, ma zarówno bardzo duże grono zwolenników, jak i przeciwników. Ci ostatni nie mogą się nadziwić dlaczego ta prosta i całkowicie pozbawiona klimatu planszówka mogła zyskać tak duży rozgłos. No właśnie, pozbawiona klimatu. Są też tacy, którzy twierdzą, że nie do końca tak jest. Przeczytajcie, co o Splendorze myśli Konrad….
„Ojciec ma dla Ciebie zadanie…”
Twórcy Splendor napisali w szczątkowej notce fabularnej, że wcielamy się tutaj w renesansowych handlarzy, którzy chcą poszerzyć swoje wpływy. Ja jednak widzę w tym i drugie dno. A co, jeśli zamiast handlowania będziemy ściągać haracze, poszerzać swoje wpływy i kupować arystokratów, którzy w przyszłości mogą nam pomóc?
Tak, proszę państwa! Spójrzcie na to z trochę innej perspektywy. Maksymalnie cztery głowy mafijnych rodzin mogą ze sobą rywalizować. Jednak, musimy działać w białych rękawiczkach. Nie ma morderstw, wymuszeń. Panuje zasada kto pierwszy ten lepszy. A kto drugi, ten odpada z gry o najwyższą stawkę.
Instruktaż bycia gangsterem cz. 1
Zasady rywalizacji są bardzo proste. Zaczynamy od podrzędnego gangstera, jakich pełno na ulicach. Dostajemy proste zadanie: zbieraj haracz panie! Jako, że nie mamy obstawy, nie możemy także poturbować „klientów”, bo oni mogą, tak dla odmiany, zrobić to z nami, zbieramy małe sumki. Co turę możemy wziąć albo dwa żetony tego samego koloru, albo trzy różne. Dlaczego mafia zbiera żetony? Bo na nich są kamienie szlachetne, ale o tym cicho. Za nie możemy kupować kopalnie, które poszerzają nasze możliwości. Generują nam stały przychód, który pozwala odpuszczać sobie dobieranie żetonów.
Dobra, to podbijamy renesansowy świat tylko po to, by stać się największym Ojcem renesansu? A nie. Bo gra kończy się, gdy ktoś uzbiera piętnaście punktów zwycięstwa. Niektóre karty są tak dobre, że oprócz zasobów, władzy i innych bzdur dają nam też wspomniane punkty. Dla mafii może być to po prostu znacznik rozpoznawalności. W końcu który Ojciec by nie chciał, by jego rodzina budziła wszędzie szacunek.
Tutaj mogą nam też pomóc arystokraci. Wiecie, niby bogaci, ale łapówkę zawsze przyjmą. Najpierw jednak trzeba pokazać, że sojusz z naszą Rodziną im się opłaci, więc by cokolwiek próbować, musimy uzbierać odpowiednią ilość wskazanych terenów. A gdy już nam się to uda, wtedy dostajemy dodatkowe punkty zwycięstwa. I, jak kiedyś komuś podpadniemy, mamy się do kogo zwrócić po pomoc.
Aby być dobrym gangsterem, trzeba mieć klasę
Splendor opiera się w zasadzie na trzech rzeczach. Kartach, żetonach i płytkach arystokracji. Plansza nie jest mu potrzebna, zwiększyłaby tylko rozmiar pudełka, które do dużych nie należy. Jedyne, co może zdziwić to waga, gdyż żetony mają fakturę i ciężar tych od pokera, co jest dla mnie ogromnym plusem. Są wygodne, trudno je zgubić, miło obraca się je między palcami gdy planujemy kolejny ruch i doskonale imitują kryształy. Karty są wykonane z dobrej jakości papiery, pomimo kilkudziesięciu partii nie widać, abym jakąś szczególnie uszkodził. A płytki są wykonane z solidnej tektury.
Wszystko to jest opatrzone ładnymi grafikami. Nie powalają, ale pozwalają wczuć się w klimat. Podsumowując, dostajemy solidnie wykonane elementy gry wraz z pudełkiem, które pozwala to trzymać w nienagannym porządku. Dla mnie, bomba.
Mafijny świat wygląda zabójczo. Serio
Splendor jest grą na długie, zimowe wieczory, jak i na szybkie partię z innymi Ojcami. Prostota zasad, dobra instrukcja i mała ilość elementów sprawiają, że każdy chwyta ją w lot i zakochuje się z miejsca. Gra nie ma wad, za to masę zalet. Na konwentach robi furorę, w sklepach z grami zawsze jest jej zapas. Każdy może w nią zagrać, nieważne jaki typ rozgrywki lubi.
Powiedzmy sobie też szczerze. Kto nie chciałby zakosztować życia gangstera w renesansie? No kto?
Plusy:
- prosta, lecz szalenie wciągająca
- ładnie wykonana
- rozgrywka zazwyczaj trwa maksymalnie 20 minut
- Splendor jest dla każdego!
Minusy:
- w zasadzie nie mam się do czego przyczepić
Jak to widzi UncleLion – 8/10
Splendor ma coś w sobie. I jego fenomenu nie opierałbym jedynie na kwestiach wykonania żetonów, które przyciągają graczy niczym magnes. Gdyby tak było, granie w cyfrową wersję, która ukazała się w tym roku, nie sprawiałoby takiej przyjemności. Mechanizm tej gry działa niczym dobrze naoliwiona maszyna. Prosta w tłumaczeniu, szybka w rozgrywce ma jednak pewną wadę… jest sucha. Podobnie jak w wielu grach dr Knizii klimatu w niej zero, choć tamte, jak np. Ingenious, nie udają, że są o czymś. I jakkolwiek nie wysilałbym swojej wyobraźni, nie umiem w niej dostrzec głębi, którą widzi Konrad. Cóż, może ma dostęp do lepszej herbaty? Tak czy inaczej, bez wahania Grę Roku polecam. Zarówno początkującym jak i doświadczonym planszoManiaKom.
Informacje o grzeTytuł: Splendor Autor: Marc André Grafiki: Gianluca Panniello Wydawnictwo: Rebel Liczba graczy: od 2 do 4 Czas gry: 30 minut Profil na BGG link |
10 Nasza ocena: |