Dzień dobry. Chciałabym kupić grę „Pingwiny z Madagaskaru”. Obawiam się jednak, że się rozczaruję, bo moje chęci wynikają tylko z tego, że uwielbiam serial… A nic o grze nie wiem.
Niewiele osób wiedziało, bo w grudniu była to świeżynka. Moje wątpliwości zostały jednak dosyć szybko rozwiane: pozostało mi zaufać sprzedawcom. To był chyba pierwszy moment w życiu, kiedy tak totalnie w ciemno kupiłam grę i nie żałuję ani trochę. Czy to znak, że powinnam specjalizować się w zakupach w ciemno…? Zanim odpłynę za daleko, zostanę na chwilę… Hm, zastanówmy się. Na wybiegu dla lemurów? W kwaterze głównej? Cóż, chyba wybiorę strefę gastro.

Jak zapoznać się z pingwinami?
Nie trzeba udawać się na Antarktydę, czy do Nowej Zelandii. Zaleca się natomiast na „Madagaskar”. To w filmie o tym tytule cztery śmieszne zwierzaki pokazały swój humorystyczny potencjał, zjednując sobie fanów na całym świecie. Skipper, Kowalski, Szeregowy i Rico najpierw byli bohaterami „Madagaskaru”, a potem zapracowały na osobny, swój własny serial. Pomieszkują sobie w zoo, gdzie nie tylko czekają na codzienną dostawę ryb, ale i starają się rozwiązywać mniejsze i większe problemy… całego świata. Ostatecznie, jeśli zawiedzie mózg Kowalskiego, urok Szeregowego i wszystkie przyrządy, które potrafi wypluć Rico, Skipper powie: „Problem, który nie jest nasz, nie jest nasz…” Ten animowany serial trafia nie tylko do dzieci, ale i dorosłych widzów, gdyż pełno w nim odniesień do kultury popularnej i nierzadko wyszukanego dowcipu.

Pingwiny trafiły na planszę!
Na początku wybieramy sobie figurkę pingwina, którą będziemy poruszać się po planszy (twórcy zalecają losowanie. U mnie to odpada, nie wyobrażam sobie, że „mój” Rico miałby leżeć w pudełku. Ewentualnie mogę wspaniałomyślnie go komuś pożyczyć). Każdy pingwin ma swoją kartę, na której ujęte są wytyczne co do jego działań. Zabrzmiało poważnie… Chodzi o to, żeby zbierać karty figurantów w określonym kolorze. Oczywiście nie jest to obowiązkowe, ale potem będą z tego dodatkowe punkty. A my lubimy dodatkowe punkty.
Plansza to dziewięć kwadratowych kafelków. Na środku musi być Kwatera Główna, pozostałe dobieramy losowo. Pod planszą znajdują się karty figurantów (tutaj takie osobistości jak Król Julian, Dr Bulgot, Zoe), nad nią: karty misji. Do tego żetony dla każdego na dobry początek, dorsz dla pierwszego gracza i… jedziemy!

Poruszamy się po zoo – planszy – zdobywając żetony, wymieniając je i wydając na zakup kart. Na tym w sumie można by zamknąć opis mechaniki gry, gdyby nie to, że tak naprawdę mamy mnóstwo możliwości. Można wykonać akcje z kart, można akcje miejsca (na każdym kafelku robi się coś innego), możliwe jest również po prostu grzebanie w worku w poszukiwaniu oczekiwanych żetonów. Jednocześnie wszystkie pingwiny uciekają przed Oficerem X – ten, jeśli pozostawi na planszy 8 znaczników, zamyka grę. Rozgrywka kończy się również wraz z wyczerpaniem się talii kart figurantów.
Walczymy o punkty. Również w dwie osoby
Zadaniem gracza jest uzbieranie jak największej ilości punktów zwycięstwa. Otrzymuje się je dzięki zdobytym kartom figurantów, jak również dzięki spełnianiu misji. A te można mieć dwie (chyba że ma się kartę pozwalającą na więcej), więc warto przemyśleć swój wybór. To sprawia, że każda rozgrywka może wyglądać inaczej.

Jeśli na horyzoncie naszego wzroku znajduje się tylko jeden osobnik, którego zmusiliśmy do gry – nie szkodzi. Rozgrywka w duecie wygląda dobrze, jest dynamicznie i wesoło. Trzeba jednak przyznać, że wtedy o wiele trudniej o negatywną interakcję (choćby dlatego że rzadziej stajemy komuś, dosłownie, „w przejściu”). Nie będzie odkryciem stwierdzenie, że w trójkę i czwórkę na planszy jest ciaśniej, na karty trzeba się decydować jak najszybciej, a pingwiny pokazują różki.
Pingwiny pokochają duzi i mali
Ze względu na dwa warianty jest to świetna gra rodzinna. Chociaż na pudełku czytamy „14+” to myślę, że w wariancie łatwiejszym doskonale poradzą sobie młodsze dzieci. Jako ciekawostkę mogę dodać fakt, że… sama powinnam zacząć od tego niebieskiego, bo biorąc się od razu za pomarańczowy, zaawansowany, sprawiłam sobie wiele kłopotów. Nie, to wynika z tego, że gra jest trudna. Raczej to ja nieogarnięta.

Plusy:
KLIMAT. Kto uwielbia pingwiny, będzie zachwycony. Instrukcja napisana jest ich językiem, na kartach znajdziemy cytaty, a na planszy kadry z serialu. Ci z bardziej rozwiniętą wyobraźnią mogą pokusić się o tworzenie własnego odcinka Pingwinów.
WYDANIE. Figurki pingwinów, ilustracje… Aż chce się grać.

REGRYWALNOŚĆ bardzo duża. Można skupić się na zdobywaniu kart misji, zbieraniu kart o określonym kolorze, na robieniu komuś psikusów… Ostatecznie można wybrać innego pingwina i już gra się inaczej. No i plansza może każdorazowo wyglądać inaczej, a do tego mamy wielość akcji do wyboru.
Minusy:
Dopłaciłabym nawet trochę więcej, żeby żetony były lepszej jakości.
Warto!
Jest wielce prawdopodobne, iż tytuł spodoba się graczom uwielbiającym te cztery wyjątkowe pingwiny. Co jednak z tymi, którzy nigdy nie zgłębili fabuły serialu?

Myślę, że dla nich też jest nadzieja. Gra podejdzie osobom, które lubią zbierać punkty zwycięstwa, dokładnie planować każdy swój ruch (a nawet cztery ruchy) i od czasu do czasu przypomnieć sobie, ile do gry wnosi negatywna interakcja. Kto wie – sympatia do tego tytułu może zaprowadzić graczy przed telewizory czy komputery, bo będą chcieli usłyszeć te wszystkie kultowe teksty. Nie zostawajcie jednak przed tv zbyt długo!
Informacje o grzeTytuł: Pingwiny z Madagaskaru Autor: Michał Ozon Wydawnictwo: Phalanx Liczba graczy: 2-4 Czas gry: 45-60 minut Profil na BGG link |
9 Nasza ocena: |