We wrześniu 2015 r. gruchnęła informacja, że Fantasy Flight Games zamyka linię wydawniczą Call of Cthulhu LCG. CoC LCG, jak przystało na przedstawiciela przedwiecznych bogów, było protoplastą wszystkich gier z serii LCG. Pierwsza edycja gry została wydana w 2008 r. Gra doczekała się dziesięciu dużych dodatków (tzw. delux) oraz kilkudziesięciu małych. Naprawdę trzeba chylić czoła przed tą marką, ale cóż nastał koniec ery CoC LCG.
Osobiście bardzo lubię CoC LCG, ale moja przygoda rozpoczęła się zdecydowanie za późno. Kiedy ja sięgnąłem po podstawkę, to tak naprawdę poza czterema ścianami własnego domu, nie miałem już z kim grać. Jedyny bastion wiernych kultystów, jaki mi jest znany, to scena graczy z Wrocławia, którzy do dzisiaj organizują turnieje. Ostatecznie moja kolekcja zamknęła się na podstawce i trzech dodatkach i pomimo tego, iż już CoC nie będzie wspierane przez wydawcę, to na moim stole zagości jeszcze nie raz.
Niemniej jednak jakiś czas temu uznałem, iż czas poszukać czegoś alternatywnego, co osłodzi czas oczekiwania na nowy produkt od FFG, bo chyba nikt nie wątpi, że to tylko kwestia czasu i Cthulhu pojawi się w nowej karciance od tego wydawnictwa. Nie szukając daleko można sięgnąć chociażby po uznane Munchkin Cthulhu, czy tez ostatnio wydane Cthulhu Światy, bądź nawet Cthulhu FLUXX. Wszystko pięknie ale to nie dla mnie. Dla mnie Cthulhu musi być z założenia nocnym koszmarem, budzić grozę, a nie być śmiesznym gościem w bamboszach przy kominku z kart gry familijnej. W takiej sytuacji nie pozostało nic innego jak zarzucić sieć na platformę Kickstarter, gdzie kultyści zawsze mieli się dobrze.
Po wpisaniu frazy Cthulhu w wyszukiwarce, pojawiły się cztery projekty będące w toku. Dwie karcianki, kampania rpg i plansza do seansów spirytystycznych. Mój wybór padł na Cthulhu: A Deck Building Game.
Kooperacyjna gra karciana od 1 do 6 graczy z wielgachnym przedziałem czasu rozgrywki od 45 do 120 minut. Po co było upychać, aż 6 graczy, a podobno może być ich nawet więcej 😉 Z jednej strony uśmiech na twarzy, bo można grać solo i nie trzeba będzie składać modłów błagalnych o jakiegoś współgracza. Z drugiej strony na rynku jest tyle bardzo dobrych tytułów kooperacyjnych w których walczymy z Przedwiecznymi, że kolejna kooperacja ma ciężko już na starcie. Żeby nie napisać, że jet po prostu niepotrzebna.
No, a co tam w środku? Rzecz jasna karty i to całkiem pokaźna liczba, bo jest ich aż 447 sztuk. To co w pierwszej kolejności rzuca się w oczy to grafiki. Rozpieszczony przez artystów zatrudnianych przez FFG do CoC LCG muszę przyznać, że w pierwszej chwili uznałem grafiki z Cthulhu: A Deck Building Game za brzydkie, czy wręcz obrzydliwe, jak sam Cthulhu. Po jakiejś chwili uznałem, że może nie są takie brzydkie, ale niewątpliwie bardzo specyficzne, co kojarzy mi się z jednym bardzo dobrym deckbuilderem – Ascension. Pośród kart znajdziemy oczywiście badaczy i samych Przedwiecznych Bogów okropności.
Sama rozgrywka jest zasadniczo podzielona na dwie fazy. W pierwszej fazie tzw. fazie planowania gracze zagrywają karty z ręki, pozyskują nowe karty do swojej Biblioteki (tali kart gracza). W drugiej fazie walczymy z Przedwiecznymi, co jest fajne, to w zależności od liczby graczy biorących udział w rozgrywce, mamy różną liczbę Przedwiecznych z którymi będziemy jednocześnie walczyć. Oczywiście każdy badacz i każdy z naszych wrogów ma swoje specjalne zdolności wpływające na przebieg rozgrywki. Dodatkowe badacze w przypadku zejścia z tego świata, czy to na skutek śmierci, czy szaleństwa, pozostają w rozgrywce. Każdy z badaczy ma bowiem specjalną zdolność, która może być aktywowana w turze danego gracza, po jego śmierci.
Może to wynika z tego, że nie przyjrzałem się dokładnie, a może z tego względu, że miałem po prostu sporo różnych deckbuilderów na swojej półce, ale w przypadku Cthulhu: A Deck Building Game nie odkryłem na razie niczego odkrywczego do tego stopnia, aby wydać na to pudło 50$. Wydaje mi się, że jeśli ktoś ma ochotę na kooperację, to zdecydowanie lepszym wyborem będzie aktualnie dostępne po dodruku Eldritch Horror w wersji PL. Mniej więcej te same pieniądze i ten sam czas rozgrywki (no może tutaj trochę naciągam 🙂 ) , ale oprawa i zawartość bez porównania na korzyść EH.
Nic to, muszę się hibernować, aby w pewnym momencie zostać wybudzonym pełnym grozy newsem, że FFG wydaje nowa karciankę pełną macek i plugawych wyzwań. Cierpliwość mym towarzyszem w codzienności…