Sherlock Holmes to prawdziwa ikona popkultury. Postać, którą sam jej kreator, sir Arthur Conan Doyle, próbował uśmiercić, ale fani tego niezwykłego detektywa na to nie pozwolili. I tak opowieści o kolejnych śledztwach przeniosły się z kart opowiadań do świata przedstawień teatralnych, filmów i gier. W tym gier planszowych, bo czyż nie jest to idealna postać do wszelkiej maści gier dedukcyjnych?
Ikona ilustracji
Słyszałeś o Sherlocku Holmesie? Zaraz go poznasz. Oczywiście to twoje śledztwo, ale dam ci dobrą radę. Daj mu 5 minut i uważnie wysłuchaj tego, co ci powie. Tylko powstrzymaj się, nie walnij go.*
Osoba szukająca planszówek nawiązujących do postaci Holmesa bez problemu znajdzie ich przynajmniej kilka. Holmes: Sherlock & Mycroft, Sherlock Holmes Consulting Detective, Watson & Holmes… ale dziś chciałbym skupić się na jednej z mniejszych gier, czyli Sherlock (Sherlock 13), wydanej w Polsce przez wydawnictwo Granna.

Nie tylko wielkość pudełka wyróżnia akurat tę grę. Bardziej doświadczeni gracze, gdy tylko rzucą na nią okiem, wydedukują bez problemu, kto ją ilustrował. Vincent Dutrait, który dla wielu osób jest jedną z ikon wśród artystów dbających o to, by gry cieszyły nasze oko. Jego charakterystyczna „kreska” od razu wzbudziła moje zainteresowanie, choć jak mawiają, nie oceniaj gry po okładce.
Detektywistyczna kabała
Jeśli wyeliminujesz niemożliwe, reszta musi być prawdą.
Uważny czytelnik zwrócił z pewnością uwagę, że oryginalny tytuł zawiera także liczbę. Trzynastkę. Ale z samą grą wiąże się więcej cyfr mających niemałe znaczenie. 1, 2, 3, 4, 8, 13, 33… Każda coś mówi, każda naprowadza nas na inny aspekt rozgrywki. Zatem rozpocznijmy małe śledztwo.
Pierwsza cyfra to „1”. Jest jeden przestępca, którego staramy się wskazać wśród podejrzanych. Komu pierwszemu się to uda – wygrywa grę. A detektywów może być 2, 3 lub 4. Ale trójka ma dwa znaczenia. Pierwsze już znacie, drugie wiąże się z akcjami, jakie możecie wykonać w czasie swojej rundy. Lecz, by zrozumieć ich działanie, pozwólcie, że cofnę się nieco do tego, co w pudełku.

Wspomniałem, że pudełko jest niewielkie, bo i elementów jest niewiele. 4 zasłonki, 13 kart z wizerunkami podejrzanych (tak, 13-tka w oryginalnym tytule to nie przypadek!), bloczek z arkuszami dochodzenia i instrukcja. Śledztwo rozpoczynacie, posiadając zasłonkę, kartkę z arkuszem dochodzenia i czymś do pisania.
Przed rozpoczęciem rozgrywki wszystkie karty podejrzanych są tasowane. Jedna z nich jest kładziona na środku stołu (zakryta) – to ta postać jest przestępcą. Pozostałe są rozdawane po równo między graczy. Zatem każdy z graczy ma pewien wycinek informacji, kto nie jest winny. Zaznacza sobie te osoby na karcie dochodzenia, zapisując także, ile ikon danego rodzaju mają te postacie.

8 i 33. To dwie ważne liczby. Ósemka oznacza liczbę różnych ikon, jakie znajdują się na kartach: fajka, żarówka, pięść, odznaka… 33 to łączna liczba ikon znajdujących się na kartach. Zerkając na arkusz dochodzenia widzimy, ile danych ikon jest na różnych kartach: 5 fajek, 4 notesy, 3 czaszki… A każda postać to 2 lub 3 różne ikony, pozwalające zidentyfikować daną osobę. Domyślacie się zatem, jak będzie przebiegała rozgrywka?

Trzy. Tyle różnych akcji możecie wykonać. Ale tylko jedną na rundę. Śledztwo to pierwsza z nich. Wybieracie jeden z symboli i pytacie pozostałych graczy, czy mają go na swoich kartach. Muszą udzielić odpowiedzi, ale nie mówią, ile ich mają. Przesłuchując, wybieracie jednego gracza, który musi wam powiedzieć, ile ikon jednego rodzaju ma na swoich kartach. Wreszcie możecie dokonać oskarżenia, mówiąc, kto jest przestępcą. Pozwala to podejrzeć kartę na środku stołu. Jeżeli się zgadza – wygrywacie. Jeżeli nie – odpadacie, ale wciąż musicie udzielać innym graczom informacji na temat swoich kart.

Nieco inaczej sytuacja wygląda, gdy do dochodzenia zasiada dwóch graczy. Na środku stołu kładzie się trzy zakryte karty (środkowa to przestępca). Podczas śledztwa wybiera się jedną z zakrytych kart (ale nie środkową!), bierze na rękę a na jej miejsce odkłada jedną ze swoich (odkrytą). Cel jest ten sam – wydedukować na podstawie poszlak (ikon), kto jest przestępcą.
Kolejna liczba… ocena
Sherlock: Idziesz?
John: A chciałbyś?
Sherlock: Pewnie. Zgubiłbym się bez mojego blogera.
Jest jeszcze jedna ważna liczba, choć ta może różnić się w zależności od gracza: ocena gry. Zazwyczaj jest ona wynikiem mniej lub bardziej świadomie prowadzonego dochodzenia, które często zaczyna się jeszcze przed rozgrywką. Zbieramy poszlaki, które mają nam doprowadzić nas do skazania lub ułaskawienia podejrzanego…

W pierwszych akapitach wspomniałem o Vincencie Dutrait. Choć ilustrowana przez niego gra to przykład mikrogry złożonej z zaledwie 13 kart, które z punktu widzenia mechaniki mają zaledwie 2-3 informacje, jej wykonanie naprawdę cieszy oko. Zarówno karty, jak i zasłonki czy arkusze dochodzenia. Ciężko się tutaj do czegoś przyczepić. No może jedynie do tego, że arkusze dochodzenia w końcu się wyczerpią, ale na szczęście na stronie internetowej wydawcy, można kupić cały ich bloczek za około 10 zł. Jednak nie demonizujmy tego aspektu – bloczek arkuszy jest całkiem gruby, a każda kartka zadrukowana dwustronnie.

Drugą poszlaką jest mechanika. Sherlock to bardzo proste zasady pozwalające na odrobinę dedukcji. Wytłumaczycie je dosłownie w 5 minut, rozgrywka też nie powinna zająć więcej niż 10-15 minut. Czyni to ten tytuł idealnym na wyjazdy, spotkania przy piwie itp. Brak planszy i fakt, że nie musimy tutaj rozkładać kart podczas rozgrywki sprawia, że Sherlock może stać się doskonałym wyborem, jeżeli szukacie gry do pociągu.

Jednak najważniejsze w tym śledztwie są emocje. A te są bardzo pozytywne. Oczywiście pod warunkiem, że szukacie „fillera”, małej gry, która ma wam umilić czas. Pomimo krótkiego czasu rozgrywki mamy poczucie tego, że pozytywnie rozruszaliśmy swoje szare komórki. Nie jest to może ten poziom dedukcji co w grze Alchemicy, ale i tak satysfakcja jest niemała. Do tego mamy poczucie wyścigu po nagrodę, gdyż każde przesłuchanie i śledztwo to wskazówka nie tylko dla nas, lecz także dla pozostałych graczy. Dlatego nie raz się zdarzy, że będziecie mieli świadomość, iż przeciwnik depcze wam po piętach… ryzykować, czy czekać na kolejne wskazówki? W czasie rozgrywek w Sherlocka cieszą nie tylko wygrane, ale także przegrane przeciwników, którzy pewni siebie wskazywali przestępce, by dowiedzieć się, że pomylili poszlaki. Wreszcie nie raz zaśmiejesz się z samego siebie, widząc, jaki popełniłeś błąd podczas śledztwa.

Najbardziej się bałem trybu dwuosobowego. I choć bardziej do gustu przypadł mi wariant 3 i 4-osobowy, w duecie także gra mi się dobrze. W pierwszych rozgrywkach można odnieść wręcz wrażenie, że jest on nawet trudniejszy ze względu na wymianę postaci, a co za tym idzie, trzeba bardziej skupić się na tym, ile jakich ikon się pojawiło w poszlakach.

Sherlock z pazurem
Sherlock to gra, która ukazała się w serii wydawniczej Gry z pazurem. I muszę przyznać, że ta gra ma pazur. Dla mnie ta gra już nie jest podejrzanym. Śledztwo przeprowadziłem. Poszlaki w postaci ikon udowodniły – to tytuł, który warto poznać. Jedno jest tylko podejrzane: dlaczego sam Sherlock może być przestępcą?
Dziękujemy Wydawnictwu Granna za przekazanie gry do recenzji
*Cytaty zaczerpnięte z serialu Sherlock (2010)
Informacje o grzeTytuł: Sherlock Autor: Hope S. Hwang Grafiki: Vincent Dutrait Wydawnictwo: Granna Liczba graczy: 2-4 Czas gry: 15 minut Profil na BGG: link |
8 Nasza ocena: |
Zaskakująco przyjemna gra! Wracam do niej z przyjemnością.