Ten rok w sposób szczególny przypominał nam o pewnym miłośniku pasjansów. Osobie, która miała sporo na głowie i wcale nie chodzi o czuprynę bujnych włosów, a o losy Polaków. Mimo to nie stroniła od tej karcianej formy rozrywki. Wręcz przeciwnie, celebrowała ją. Mowa o Józefie Piłsudskim, który znał wiele układów. Zachowało się nawet pewne zdjęcie, na którym widać jak ów działacz społeczny i niepodległościowy układa którąś z wariacji pasjansa Piramida. Ale czy zwróciliście uwagę na to jakich kart używa?
Do wielu pasjansów używamy tradycyjnej talii kart. W tym także do układania Piramidy. Zatem co w nich dziwnego? Zwróćcie uwagę na ich rozmiar.
Taka sama a jednak taka inna
W czasach, w których pasjanse cieszą się niemałą popularnością, zazwyczaj układane na komputerach i urządzeniach mobilnych, nie wszyscy wiedzą, że jest specjalny typ kart do ich układania. Są to talie pasjansowe.
Karty pasjansowe to nic innego jak tradycyjna talia kart typu francuskiego. Zatem znajdziecie w nich zestaw składający się z czterech kolorów (pik, kier, trefl, karo) a w każdym z nich dziewięciu kart numerowanych, trzy figury i as. Są i Jokery, choć te w większości pasjansów pozostają nieużywane. To, czym się różnią,to ich rozmiar: mniejszy od kart pokerowych czy brydżowych. Może pojawia się w waszej głowie pytanie: czy naprawdę potrzebuje nowych kart skoro mam już w domu (możliwe, że niejedną) talię kart?
Odpowiadając muszę stwierdzić, że faktycznie nie potrzebujecie kart pasjansowych. Tą formę łamigłówki możecie układać wykorzystując dowolną talię. Ale jeżeli spędzacie trochę czasu relaksując się przy pasjansach, warto rozpatrzyć ich zakup. Po co? Odpowiedź jest banalnie prosta. Dla wygody!
Osoby układające pasjanse wiedzą, że te potrafią czasem zająć wiele miejsca. Na przykład taki pasjans Churchilla (tak, ten polityk także układał pasjanse!), do którego układania używamy dwóch talii. Ale także przy tych jednotaliowych czasem ciężko ogarnąć wszystko wzrokiem. Czemu zatem nie ułatwić sobie zadania korzystając właśnie z talii pasjansowej?
Sam od jakiegoś czasu używam zestawu Empire Patience od Piatnika. Pudełeczko niewiele większe od tego z tradycyjną talią a mieści w sobie aż dwie. Wzornictwem odwołują się do tradycyjnych kart, dzięki czemu są bardzo czytelne. Warto także zwrócić uwagę na rewersy – nie przypadkowo każda talia ma inny kolor. Znów pojawia się aspekt wygody, dzięki temu łatwiej je rozdzielić do układów jedno-taliowych.
Miniaturyzacja ma także swoje uzasadnienie w mechanice pasjansów. Zazwyczaj nie musimy trzymać kart w ręku, tworzyć wachlarzy, co jest wygodniejsze przy większych kartach. Najbardziej popularne układy, jak Klondike, zakładają, że i tak rozkładamy karty tak by nachodziły na siebie, więc najważniejsza jest górna część listków. Ale nie bójcie się, w tym wypadku miniaturyzacja nie wiążę się z całkowitym pozbyciem się grafik. Mimo wszystko zadbano, byśmy mieli poczucie obcowania z tradycyjnymi kartami.
Tradycja niejedno ma oblicze
Zacząłem nieco patetycznie od wspomnienia obchodów stulecia odzyskania niepodległości. Sięgnąłem do tradycji, mając świadomość jak wielkie zmiany przeszliśmy jako państwo i naród przez ten czas. I jeżeli by się dobrze zastanowić, pasjanse także mają swoją tradycję układania, ale też ciągle ewoluują, czasem w formy wręcz zaskakujące. Bo czym, że są takiego gry jak Onirim, czy Piętaszek, jak nie nowoczesną formą pasjansa?
Jak pokazałem na początku, talie pasjansowe, takie jak ta od Piatnika, to żadna nowość. Raczej część tradycji. Korzystano z nich już dobre sto lat temu, choć niestety nie udało mi się dotrzeć do informacji, kiedy zaczęły one powstawać. Ale ta tradycja łączy się z nowoczesnością, współczesnością, bo nic nie stoi na przeszkodzie, by używać je do układania nowych typów pasjansów.
Poniekąd paradoksem jest, że we współczesnych czasach, gdy pasjanse cieszą się niemałą popularnością (kto wie, czy nie układa ich więcej osób niż kiedykolwiek wcześniej) tak mało z nas robi to z użyciem kart. Zazwyczaj siadamy do ekranu komputera albo innego urządzenia mobilnego i przenosimy się do cyfrowego świata. Nie ma co ukrywać, jest to wygodne. Ale czy nie tracimy tego, po co siadał do pasjansów Piłsudski? Aspektu związanego z odpoczynkiem i układaniem nie tylko kart, ale także swoich myśli?
Nie chcę negować cyfrowego świata, bo między innymi dzięki niemu mogę do as docierać z tym tekstem, jednak czasem warto dla rozrywki odejść od ekranu. Odłączyć się od wszystkich dystraktorów, które zazwyczaj się pojawiają w takich sytuacjach (komunikatory, e-maile i inne powiadomienia). Dajmy naszym szarym komórkom odpocząć, a jednocześnie zapewnijmy im porcję gimnastyki, bo przecież nie każdy pasjans to tylko mechaniczne przekładanie kart. Wiele z nich wymaga naprawdę sporo skupienia.
Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, kolejny czas wypełniony tradycją. A ta wiążę się między innymi z prezentami. Może zamiast skarpetek i krawatu odważycie się na coś tradycyjnego, a jednak łamiącego schemat? Może podarowując komuś karty pasjansowe zmotywujecie go do przypomnienia sobie, jak to się kiedyś układało Piramidę, Klondike, czy inny ciekawy układ. A gdy spróbuje marudzić, że to pełna przesądów zabawa dla panien, które próbowały sobie w ten sposób wywróżyć, czy znajdą męża, wspomnijcie o pewnych Piłsudskim i Churchillu… Spróbować warto, a nuż nam dany układ wyjdzie!