Półka wstydu. To określenie, którego używają miłośnicy gier planszowych w stosunku do tytułów, które czekają (nierzadko latami!) na półce, by choć raz je otworzyć i rozegrać. Podobne zjawisko zauważam wśród miłośników puzzli. Zdobywamy, czasem wręcz polujemy na niektóre wzory, a potem czekają one długi czas na ich ułożenie. Jestem tego dobrym przykładem. Choć na mojej półce oczekiwały tylko dwa obrazki, to ich czas „leżakowania” był naprawdę długi. Oba przybyły do mnie w okolicach kwietnia/maja 2013 roku.
Odwieczna prokrastynacja
Zaskakujące jest to, jak często odwlekamy różne rzeczy. I choć o prokrastynacji zazwyczaj mówimy przy okazji rzeczy niekojarzonych z hobby, to mam wrażenie, że ma ona swoje przełożenie także na ten aspekt naszego życia. Owo odkładanie początkowo prowadzi do poprawy nastroju: widzimy, jak nasze kolekcje gier, puzzli itp. się rozrastają. Z czasem do tego stopnia, że przedmioty, które miały dawać nam poczucie przyjemności, zaczynają przytłaczać. Wewnętrzne „chcę układać” zamienia się w „muszę ułożyć”, bo te pudła tylko leżą i się kurzą. A na słowo „muszę” budzi się w nas wewnętrzny opór. Wpadamy w błędne koło prokrastynacji…
Odwieczna walka dobra ze złem to puzzle, które czekały na ułożenie od kwietnia 2013 roku. I powodów tego mogę wymienić kilka. Po pierwsze dlatego, że sam wzór mnie do końca nie przekonywał. Takie oto fantasy, które nie porywa tematem. Po drugie ze względu na specyfikę obrazka: dużo czerwieni, różu i brązów, które sprawiły, że nawet gdy zabrałem się za wstępne sortowanie, odszedłem od nich zniechęcony i znów trafiły do pudełka, zanim tak naprawdę zacząłem je układać. Po trzecie inne puzzle Trefla, które układałem – Wesołe Miasteczko – nieco zniechęciło mnie do układania puzzli „malowanych”. Pomimo, że Petronas Twin Tower poszło całkiem nieźle, Walka dobra ze złem sprawiała, że prowadziłem ze sobą wewnętrzną walkę. Ale trzeba było w końcu powiedzieć stop prokrastynacji!
Odwieczna walka dobra ze złem
Czyż to nie paradoks, że puzzle o tym tytule doprowadziły do wewnętrznej walki we mnie samym? Niezbyt przekonujący wzór, który wiedziałem, że może sprawiać trudności, kontra chęć układania. Lenistwo kontra podjęcie puzzlowego wyzwania. Niby niedużego, bo 1500 puzzli to znów nie taki duży obrazek, a jednak. Bez wewnętrznej walki się nie obyło. Jak doprowadziłem do zwycięstwa?
Strategię układania mam zazwyczaj podobną. Sortowanie elementów po to, by najpierw ułożyć ramkę, a potem móc skupić się na charakterystycznych fragmentach. Tutaj jednak sortowanie było dość trudnym zadaniem. Różne odcienie brązu, różu, czerwieni, fioletu, które płynnie się przenikały, sprawiało, że proces ten przypominał nieco syzyfowe wyzwanie. No, może trochę mnie poniosło, bo aż tak źle nie było, udało się podzielić puzzle na pewne części. Skrzydła anioła, jakieś czerwienie i róże, brązy… wszystko z dużym marginesem błędu.
Podobno każda przygoda zaczyna się od pierwszego kroku, który jest zarazem najtrudniejszy do zrobienia. Wracając do metafory prokrastynacji, to właśnie ten pierwszy krok jest tym, który wyprowadza nas ze strefy komfortu. Gdy już go wykonamy, istnieje duże ryzyko, że widmo przygody zacznie nas przyciągać na tyle mocno, iż nie spoczniemy, póki nie osiągniemy celu. W przypadku Odwiecznej walki dobra ze złem pierwszym krokiem było ułożenie ramki (też od niej zawsze zaczynacie?) i skrzydeł Anioła. Dobro jako pierwsze zaczęło ukazywać swoje oblicze. Dopiero później zacząłem odkrywać zło w postaci potwora. Puzzel po puzzlu zaczął wyłaniać się cały obraz.
Puzzle plus…
Odwieczna walka dobra ze złem była pierwszym i na pewno nie ostatnim obrazkiem, przy którym połączyłem układanie z czytaniem. A dokładniej: słuchaniem książek. Zazwyczaj, siadając do układanek, robiłem to w ciszy, co ma tę zaletę, że pomaga się szybko wyciszyć, oderwać swoje myśli od problemów dnia codziennego, nieco je uporządkować. Tym razem, jako osoba, która słucha dużo podcastów i audiobooków, postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym. Układanie z słuchaniem.
W trakcie układania puzzli Trefla miałem czas na przesłuchanie kilku książek. Zaczęło się od Ślepnąc od świateł, powieści Jakuba Żulczyka w interpretacji Krzysztofa Skoniecznego. Postanowiłem najpierw zapoznać się z książką, zanim zasiądę do serialu. Natrafiłem na różne opinie o tym tytule. Jedni wychwalali zarówno treść jak i lektora, inni wskazywali na wulgarny język i przesadne epatowanie złem, jeszcze inni na słabą interpretacje lektora. I faktycznie, lektor jest bardzo… specyficzny. Z czasem przyzwyczaiłem się do jego interpretacji, ale jestem pewien, że są osoby, które mogą mieć problem z wysłuchaniem audiobooka. Natomiast sama książka, choć w swoim przekazie dość mroczna, na swój sposób brutalna (ale nie odniosłem wrażenia, iż nazbyt wulgarna), warta jest poświęcenia tych kilkunastu godzin na przeczytanie/odsłuchanie. Lektura, która może zaburzyć wyidealizowany obraz świata celebrytów, gwiazd i przeciętnych ludzi. Lektura, która ukazuje mroczne zakamarki miast i codziennego wielkomiejskiego życia, zaułki w które wielu z nas (na szczęście) nigdy nie się nie zapuszcza.
Z racji, że audiobooków słucham przy różnych czynnościach, to w czasie, gdy układałem te puzzle, miałem niesamowitą przyjemność posłuchania książki Witolda Jabłońskiego pt. Dary bogów. I ten tytuł również polecam, nawet bardziej niż poprzedni. Po pierwsze dlatego, że przenosi nas do świata mitologii słowiańskiej, gdy „bogowie ciskali piorunami, rusałki tańczyły w księżycowym blasku, a krwiożercze zmory i wilkołaki pustoszyły ludzkie siedlisk”. Po drugie ze względu na sposób nagrania. Jest to jedna z superprodukcji serwisu audioteka.pl. Superprodukcji, lub jak kto woli, słuchowiska, nagranego z udziałem wielu aktorów, w tym Wiktora Zborowskiego w roli bajarza (narratora), które wzbogacone jest także o warstwę różnego rodzaju dźwięków w tle. Muzyki, odgłosów przyrody, gwaru otoczenia… Mitologia słowiańska jest nam raczej mało znana, a tutaj mamy ją podaną w naprawdę rewelacyjny sposób.
Co ciekawe, zbliżając się do końca układania Odwiecznej Walki dobra ze złem, zdałem sobie sprawę, że oba audiobooki (i jeszcze trzeci – Nigdziebądź Neila Geimana) wpisują się w uniwersalny temat obrazka. Odwieczną walkę sił dobra i zła.
Dualizm. Nie-recenzencki żywioł
Odnoszę wrażenie, że podziały dualne nie są zbyt lubiane. Uciekamy od określeń, czy coś jest dobre, czy złe, białe – czarne, sacrum – profanum. W życiu codziennym raczej dostrzegamy je jako typ idealny, a rzeczywistość postrzegamy jako coś, co umieszczamy na skali pomiędzy jednym a drugim. Również jako recenzenci rzadko używamy podziału zero-jedynkowego. Wolimy skale kilkustopniowe.
Ja również takim recenzentem jestem. A w przypadku puzzli, które niezwykle trudno recenzować, tym bardziej. Ale nie oznacza to braku opinii. Zatem jak układało się te puzzle?
Wbrew pierwotnym obawom przyjemniej niż się spodziewałem. Kolorystyka obrazu sprawia, że z pewnością nie należą one do najłatwiejszych, szczególnie jeżeli układacie je przy sztucznym świetle, które może utrudniać rozróżnienie odcieni elementów. Jednak na szczęście owe różnice w zabarwieniu są na tyle widoczne, że gdy już dopasujemy puzzel, raczej nie mamy wątpliwości, czy na pewno pasuje w danym miejscu. Nie miałem z nimi też takich problemów jak z Wesołym Miasteczkiem, odwzorowanie kolorystyki na pudełku i na układanym obrazku jest dobra. Tektura się nie rozwarstwiała, puzzle po ułożeniu nie mają dużych luzów, ani też nie wchodzą na ścisk. Jedyne, co może niektórych denerwować, ale to nie tylko cecha puzzli Trefla, to fakt, że nieco pylą. Po wsypaniu ich do pudełka i segregacji zostało nieco puzzlowego pyłu.
Nie taki diabeł straszny…
Przyznaje, że niepotrzebnie demonizowałem te puzzle. Nastawiałem się na wyjątkowo trudne wyzwanie i nudny wzór. I choć nie jest to mój ulubiony typ obrazków, to po ułożeniu robią one naprawdę dużo większe wrażenie niż na pudełku. Może to efekt skali obrazka? A może czasu jakie poświęca się na ich ułożenie? Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, ale fakt, że podobną opinię wyraziła moja Żona, która nie układała ich ze mną, pozwala mi twierdzić, że oba te czynniki w jakiejś mierze na to wpływają.
Wzór ten już jest raczej trudno dostępny i co ciekawe, ciągle wzbudza niemałe zainteresowanie, o czym świadczyły komentarze na forum i grupach na Facebooku. Podobno problemem współczesnego człowieka jest m.in. ucieczka od refleksji nad podziałem na dobro i zło. Rozmycie tych pojęć. A ten, na pierwszy rzut oka niepozorny obraz, wywołał we mnie więcej refleksji niż się spodziewałem. Do tego pozwolił odkryć, jak przyjemnym jest łączenie puzzli i audiobooków. Zatem, zmierzając ku podsumowaniu, przyznaje, że była to przyjemna przygoda: walka z prokrastynacją, ograniczenie półki wstydu, łączenie przyjemnego z pożytecznym i refleksja nad dualizmem…. Powiedziałby ktoś, że puzzle to metoda marnowania czasu?