Kto by przypuszczał, że mając na półce Robinsona, Znak Starszych Bogów, czy też Yggdrasil to w kooperacji rządzi na naszym stole Merlin Zinzin. Duże żółte pudło, które w sporej części wypchane jest powietrzem okazało się być rodzinnym hitem przepełnionym zwariowaną zabawą i salwami śmiechu. Wszystko to zasługa jednak Małego Pirata, bowiem junior wpadł po same uszy i sam domaga się kolejnych partii przygód Merlina i jego paczki przyjaciół. Namawia przy tym wszystkich do gry zarówno swoje młodsze kuzynostwo (junior ma 5 lat), jak i dziadków, no i oczywiście rodziców, co mi szczególnie pasuje, bo pomimo, iż Merlin ma swoje wady to jest świetną pozycją dla rodziców i ich najmłodszych pociech. Rzucamy więc czary, pękamy ze śmiechu i uciekamy przed złym i wyliniałym kocurem czarownicy Morfagi. Nim jednak przeczytacie całą recenzję zapraszam Was do tego abyście rzucili swym szklanym okiem na to, co w pudle siedzi i czy czasem straszny kocur na dnie pudła się nie czai.
Zapraszamy do oglądania!