Liberum Veto. Zagraj o tron Rzeczypospolitej

0
Liberum Veto Gra Planszowa / fot. Przystanek Planszówka

Zapraszam was na małą podróż w czasie. Przenieśmy się do Rzeczypospolitej Szlacheckiej XVII wieku. Do czasów Złotej Wolności Szlacheckiej, czasów Radziwiłłów, Wiśniowieckich i Jana Kazimierza.

Spotkacie wysoko postawionych dygnitarzy, zacne białogłowy, mężnych rycerzy. Będziecie walczyć, agitować, knuć intrygi, handlować, zawierać sojusze, może nawet wychylimy kufel piwa… Może właśnie ty pokonasz wszystkich i osadzisz na tronie Rzeczypospolitej swojego kandydata na króla. Albo ja pokonam i osadzę swojego. W każdym razie – zróbmy to!

Liberum Veto Gra Planszowa / fot. Przystanek Planszówka

Jak? Zagrajmy w Liberum Veto!

Od Veto do Liberum Veto

Dawno dawno temu, podczas którejś z edycji imprezy rekonstrukcyjnej Jak Szwed pod Bydgoszczą wojował…, zupełnie przypadkiem trafiła nam w ręce Szlachecka Gra Karciana Veto. Było to tak dawno, że z planszówkami kojarzyły się nam wtedy tylko Talisman: Magia i Miecz oraz… Monopoly (nie oszukujmy się, każdy kiedyś cisnął w Monopoly).

Liberum Veto Gra Planszowa / fot. Przystanek Planszówka

Nie wdając się w szczegóły – gra została wyczerpująco i ciekawie opisana tutajVeto nie przypadło mi do gustu. Leży na półce i czeka na lepsze czasy, złote czasy, które coś czuję nadejdą całkiem niedługo. A wspominam o tym dlatego, bo pojawiła się młodsza siostra szlacheckiej karcianki – planszowa gra Liberum Veto od wydawnictwa VETO. W niektórych szczegółach bardzo podobna, w większości natomiast zupełnie różna od swojej poprzedniczki. Mości panowie, grać? Czy może lepiej krzyknąć na jej widok veto!

Na elekcjach dawaj kreskę
Nie za słowa, a za kieskę

Nim panowie szlachta przystąpią do walki o tron Rzeczpospolitej, najpierw muszą zdecydować, którą z frakcji chcieliby na owym tronie zobaczyć. A do wyboru są:

  • Wiśniowieccy, z Jeremim Wiśniowieckim na czele;
  • Awanturnicy, pod szablą Jerzego Sebastiana Lubomirskiego;
  • Radziwiłłowie, którym dowodzi Janusz Radziwiłł;
  • Dworscy, popierający Jana Kazimierza Wazę.

Każda z frakcji ma swój zestaw kart – część jest identyczna dla wszystkich, część jest specyficzna wyłącznie dla danej frakcji.

Liberum Veto Gra Planszowa / fot. Przystanek Planszówka

Mości panowie, chcecie machać szabelką? A może wolicie knuć i spiskować? Wasza wola! Pamiętajcie jedynie, że wasz cel to nie pełna kiesa czy morze krwi. Wyżej niż prywatę, dobro Rzeczpospolitej musicie stawiać! I na tron wynieść elekta, który z waszej, z niczyjej innej frakcji się wywodzi. Zatem wasz cel nadrzędny, to zdobywanie kresek, które wam owo zwycięstwo przyniosą.

Liberum Veto Gra Planszowa / fot. Przystanek Planszówka

Ale pamiętać należy, że z wrogiem lepiej dobrze żyć i w zgodzie. Dlatego też pierwszy gracz zwany Kanclerzem (o tę pozycję w każdej z sześciu rund trzeba zawalczyć) ustala, które dwie frakcje wejdą z sobą w sojusze. Te sojusze będą się mogły zmieniać – wszystko w rękach Kanclerza. Po co to wszystko? Gracze będący w sojuszu nie mogą się wzajemnie atakować, mogą więc ustalić wspólną strategię działania na daną rundę. Ale sojusznicy zawsze zdobywają kreski na wspólne konto. Na koniec tury dzielą się nimi sprawiedliwie, po połowie.

Liberum Veto Gra Planszowa / fot. Przystanek Planszówka

A waszmość gdzie się wybierasz?

Na targ, wzbogacić się nieco? Słusznie. Z pustą kiesą nie masz co liczyć na stawianie posesji czy zagrywanie moderunków i efektów. Ale pamiętaj – handlowaniem tronu nie zdobędziesz.

To może pole elekcyjne odwiedzisz? Słusznie. Agitacja to najprostszy sposób na zdobywanie kresek. Ale lepiej nie idź nieuzbrojony. Widziałeś, jak tam innym błyszczą szable? Przygotuj się na pojedynek. A może będziesz sprytniejszy i pierwszy kogoś wyzwiesz? Warto! Jeśli wygrasz, też zdobędziesz kreski, a prócz tego honor i chwałę!

Liberum Veto Gra Planszowa / fot. Przystanek Planszówka

Aaa, ty idziesz jednak do Pałacu? Słusznie. Kreski też masz szansę tu zdobyć, dzięki chytrym intrygom. A jeśli twoja frakcja ma w Pałacu przewagę – dodatkowo zdobędziesz pozycję Kanclerza w kolejnej rundzie. Kuszące wielce!

Mości panowie! Gdybym zaczął wszystko szczegółowo opowiadać, tedy i dziesięciu nocy by nie starczyło, a pewnie i miodu, bo stare gardło jak stary wóz smarować trzeba.

No i tak to w ogólnym zarysie wygląda. Gracze wystawiają swoje postaci do konkretnych lokacji i realizują czyny określone przez wybrane lokacje. Dodatkowo mają pulę kart (zwaną kredensem), z której będą dobierać karty na rękę (tj. do dworu) by zagrywać karty wzmacniające postaci, karty generujące dochód czy karty-efekty, wnoszące ogólne zamieszanie w danym ruchu.

Liberum Veto Gra Planszowa / fot. Przystanek Planszówka

Zwycięzcą zostaje ten, kto na koniec zdobędzie najwięcej kresek, czyli punktów zwycięstwa na torze zwycięstwa. Niech żyje król! Niech żyje Rzeczpospolita Polska!

Kupą tu waszmościowie, kupą!

Jeśli jesteście wielbicielami historii, czasów Rzeczpospolitej Szlacheckiej i trylogii – ta gra Was zachwyci już samym wyglądem. Mnóstwo smaczków, kadry z filmów i cytaty z powieści Henryka Sienkiewicza mnie chwytają za serce – jako polonistkę, jako rekonstruktora historycznego i jako gracza. Rozpływam się na widok Zagłoby a przez kartę z Michałem Wołodyjowskim sama zaczynam mówić „Nic to”. Całość jak dla mnie prezentuje się wprost pysznie!

Liberum Veto Gra Planszowa / fot. Przystanek Planszówka

Co do samej rozgrywki, pierwsza jest dość trudna, ale tylko pierwsza. Mechanikę łapie się w lot i okazuje się, że nie jest ona tak skomplikowana jak by się mogło wydawać. Bardzo ciekawym rozwiązaniem są sojusze (które zawiera się wyłącznie przy rozgrywce w 4 osoby). Daje to z jednej strony wrażenie kooperacji, ale bardzo złudne – nie można związać się na całą grę z jedną frakcją, bo wówczas wygrana na pewno będzie dzielona. Walka o stanowisko Kanclerza, który ma przywilej ustalania sojuszy a potem odpowiednie ich modyfikowanie może zdecydować o być albo nie być danej frakcji. Wiele zmienia się z tury na turę, co sprawia, że gra nie dłuży się i nie nuży.

Liberum Veto Gra Planszowa / fot. Przystanek Planszówka

To co mnie osobiście nieco irytuje, to fakt, że już mniej więcej w przedostatniej turze (a na początku ostatniej na pewno) gracz może określić, czy w ogóle będzie się liczył w wyścigu do tronu. Nie wszystkim podoba się też fakt, iż nie wszystko da się w tej grze zaplanować. Bo nagle okazuje się, że w mieszku pusto, we dworze wieje nudą a wszystko co wartościowe zostało… na dnie kredensu. Niemniej owe małe niedociągnięcia zupełnie nie psują przyjemności z rozgrywki, która jest dynamiczna, emocjonująca i pełna zwrotów akcji. Tak więc „kupą tu waszmościowie, kupą”. Do Liberum Veto„!

Dziękujemy wydawnictwu VETO za udostępnienie gry do recenzji.

PRZEGLĄD RECENZJI
Ocena:
8
Poprzedni artykułSantiago de Cuba
Następny artykułHobbity kontrastują
Magdalena Walczak-Grudzka
Długo myślała, że szukanie hobby zostanie jej hobby... Ale gdy odkryła świat gier planszowych, od razu wpadła po uszy. Jak to kobieta, uwielbia ładne gry, najlepiej pełne gadżetów, ale bynajmniej nie infantylne - kooperacja z motywem zdrajcy, negatywna interakcja, nieprzewidywalne zwroty akcji i na koniec wielkie "BUM!" - to jej żywioł.
liberum-veto-planszowa-recenzja<b>Tytuł: </b> Liberum Veto<br /> <b>Autor: </b> Krzysztof Schechtel, Jarosław Komorniczak<br /> <b>Grafiki:</b> Marek Piza<br /> <b>Wydawnictwo:</b> VETO Sp. z o.o.<br /> <b>Liczba graczy: </b> 2-4<br /> <b>Czas gry:</b> 45-60 minut<br />