Wyobraź sobie olbrzymie, ściśle tajne laboratorium w szwajcarskim ośrodku badawczym CERN (Europejska Organizacja Badań Jądrowych), pełne najnowocześniejszego sprzętu gotowego do rozwiązywania najbardziej skomplikowanych zadań. Wyobraź sobie grupę genialnych naukowców, bogatych w wiedzę fachowców i jednocześnie nieco szalonych wizjonerów. Wyobraź sobie długie bezowocne miesiące spędzone nad projektem, który ma odmienić świat…
A teraz wyobraź sobie, że oto wehikuł czasu, skomplikowane urządzenie, które ma stworzyć wyrwę w czasoprzestrzeni i umożliwić cofnięcie się w czasie o dokładnie jeden dzień wreszcie… DZIAŁA! Udało się otworzyć kilkanaście portali do innych wymiarów, alternatywnych rzeczywistości! Wystarczy tylko zrobić krok! Naukowcy stają przed swoim dziełem z otwartymi ustami, zaskoczeni ale i podekscytowani, osłupiali ale i zaaferowani. Szczęśliwi.
Do czasu, gdy uświadamiają sobie, że wejście to przecież także… wyjście. Z portali zaczynają się wyłaniać przerażające dzikie stwory.
O nie! Trzeba zamknąć portale! TERAZ!
Krople potu spływają im po czołach. Ręce się trzęsą. Czują na plecach oddech koszmarnych istot. Przerażeni naukowcy rzucają się do transformatorów. Muszą je jak najszybciej przeciążyć, by zamknąć portale. Wśród nich Ty…
Szare komórki – do dzieła!
Multiuniversum od wydawnictwa Board&Dice to niezwykła logiczna gra karciana, w której gracze-badacze korzystają z akcji zamieszczonych na kartach, by przemieszczać się między transformatorami, przygotowywać narzędzia niezbędne do ich wyłączenia oraz zamykać portale. Przeprowadzają również badania, by pobrać choć próbkę rzeczywistości z innego świata i zdobyć odrobinę wiedzy – skoro już otworzyli do niego przejście 😉
Podstawą naszych działań są karty akcji. Te po lewej stronie mają wymienione zdolności (dobranie kart, aktywacja zdolności transformatora, ruch, zamknięcie portalu lub ponowne wykorzystanie dowolnej odrzuconej karty). Po prawej stronie natomiast znajduje się ikona narzędzi oraz symbol śmietnika. Taki podział kart akcji oznacza, iż możemy z nich korzystać w różnoraki sposób. Otóż:
- możemy wykonać akcję z karty, ale tylko tę, której kolor odpowiada kolorowi transformatora, na którym aktualnie znajduje się nasz naukowiec (pionek),
- możemy przygotować narzędzie, czyli odłożyć kartę do magazynu, by wykorzystać ją później do zamknięcia portalu,
- możemy po prostu odrzucić kartę (o czym przypomina nam ikona śmietnika),
- w ostateczności możemy po prostu zrezygnować z jakiejkolwiek akcji, czyli spasować.
Pierwszą i najtrudniejszą decyzją jest, czy zagrać kartę, czy wykorzystać ją jako narzędzie. Karty na ręku mają różne właściwości, zależne od tego, w którym miejscu znajduje się nasz pionek naukowca. Trzeba zatem znaleźć się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. A to wcale nie jest takie proste.
Same transformatory również mają ciekawe zdolności i dają wiele możliwości działania lub… pokrzyżowania planów innym graczom (jest i negatywna interakcja – coś, co tygryski lubią najbardziej!). Można na przykład zmienić ułożenie kart portali w dowolnym stosie, zamieniać karty portali między transformatorami, dobierać karty, przełożyć karty z wierzchu na spód itp. W skrócie – nie ma nudy.
Gracz, który zamknie najwięcej portali i posiądzie przy tym największą wiedzę o innych światach, zdobędzie Nagrodę Nobla (albo i większą!), sławę, chwałę, pieniądze, rozgłos… i rzecz jasna wygra grę.
Działa? Działa!
Kiedy dostałam pudełko od Board&Dice, pomyślałam najpierw: „To nie dla mnie”. Choć fabuła spodobała mi się od razu, to jednocześnie obawiałam się, że mózg mi spuchnie od wysiłku nad taktyką, logiką, w ogóle od tych wszystkich trudnych, „męskich” słów, typu transformator… I chyba po raz pierwszy gra tak bardzo mnie zaskoczyła.
Okazało się bowiem, że Multiuniversum to naprawdę prosta (czego się kompletnie nie spodziewałam) i dynamiczna gra karciana z wieloma naprawdę pomysłowymi rozwiązaniami. Podczas rozgrywki nie da się wyłączyć myślenia, co absolutnie nie wyklucza świetnej zabawy. Trzeba być szybkim, sprytnym i bardzo czujnym – jeden nieprzemyślany ruch może zniszczyć cały misternie ułożony plan. Mnogość możliwości, jakie dostarczają karty sprawia, że gra nie może się nudzić i za każdym razem jest inna. Wiele kombinacji, możliwość stopniowania trudności, taktyka połączona ze szczęściem (jak to w grach karcianych bywa), logiczne myślenie i nienachalna negatywna interakcja – wszystko to składa się na grę, którą można z powodzeniem zaproponować zaawansowanym i początkującym graczom jako starter, danie główne czy deser.
Jest także propozycja wariantu rozgrywki solo. Nie próbowałam, bo nie lubię grać sama, ale chętnie poznam Waszą opinię 🙂
Zaskakujące, że 80 kart zamkniętych w tak niewielkim pudełku może kryć w sobie tyle możliwości i tak bardzo angażować graczy.
Do tego jest bardzo ładna! Piękne, nieco mroczne grafiki Piotra Uzdowskiego podbiły moje serce. Szczególnie króliczek-zombie oraz misiożelek z zakrwawionym tasakiem 😉
I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od pomysłu na… grę o pizzy!
PS. Szaleni badacze nie spoczęli na laurach. Ale zdaje się, że znów coś nie do końca poszło tak, jak myśleli… „Tym razem naukowcy w CERN chcieli sprawdzić, czy Cthulhu rzeczywiście istnieje gdzieś w innej rzeczywistości… Efekt tych poszukiwań był oczywisty…” Multiuniversum – Projekt: Cthulhu, czyli pierwsze rozszerzenie gry wkrótce zagości na planszówkowych stołach. Na Waszych też? Bo na moim na pewno! Czytajcie więcej o Multiuniversum – Projekt: Cthulhu
Dziękujemy Wydawnictwu
za przekazanie egzemplarza do recenzji