Skup żywca to jedna z tych gier, w które zawsze chciałam zagrać, ale wcześniej niespecjalnie była ku temu okazja. Jakby nie patrzeć – już na pierwszy rzut oka widać, że jest dedykowana raczej dzieciom lub rodzinnym rozgrywkom, a że zwykle w nieco odmiennym towarzystwie grywam, a i dzieci specjalnie „pożyczyć” od kogo nie było, to i tytuł wylądował na liście „kiedyś, w przyszłości, do zagrania”.
Ciekawość jednak była spora i niewątpliwie podsycały ją protesty prozwierzęcych organizacji. Już one sprawiły, że wyobrażałam sobie koszmarek sprowadzający się do kupowania trzody i przerabiania jej na kiełbasy czy inne szynki, gdyż – tak, wiem, że zupełnie naiwnie – wyobrażałam sobie, że właśnie dlatego gra wzbudza tak wielkie kontrowersje i żądania wycofania ze sprzedaży. Jak to mówią – ciekawość to pierwszy stopień do piekła, więc koniecznie musiałam Skup żywca dorwać i sprawdzić, o co tak naprawdę chodzi. W końcu protestowanie i oburzanie się dla samej zasady niespecjalnie koresponduje z moim podejściem do świata. Kiedy zatem pojawiła się sposobność zagrania – po prawie dwóch latach od gorącej premiery – i przekonania się, czy faktycznie są powody do wzburzenia, usłyszałam, że Nie dam wegetariance Skupu żywca do testowania, bo znowu afera będzie! Wegetarianka była jednak uparta i stwierdziła, że chce sprawdzić sama, co na targu żywcem się dzieje i czy to faktycznie tak straszne i oburzające rzeczy (spokojnie – filmików z youtube z rzeźni i prawdziwych targów w dalszej części tekstu nie będzie). O tym, co z tej wizji lokalnej wynika, kilka słów (a właściwie zdań) poniżej.

Z wizytą na targu…i w banku
Wycieczkę na targ ze zwierzakami rozpoczynamy od przygotowania plansz oraz kostek. Już pierwszy rzut oka na pudełko oraz poszczególne elementy pozwala stwierdzić: ta gra jest śliczna! Każdy detal dopracowany jest z największą troską, a przy tym bardzo solidnie. Póki co, pomimo naprawdę wielu rozgrywek, wszystkie elementy pozostają w stanie nienaruszonym.

W zestawie znajdują się: niebieskie, czerwone i zielone kostki z liczbami („pieniędzmi”), żetony zwierząt (kur, świń, owiec oraz krów), duże, drewniane kostki ze zwierzętami i ich ceną, pionki graczy oraz rolnika, a także jedna wspólna plansza dla wszystkich graczy (czyli nasz targ) oraz plansze indywidualne, na których zaznacza się stan posiadania oraz przesuwa pionek w zależności od uzyskiwanych punktów. Po rozdzieleniu wymaganych akcesoriów, gracze przystępują do losowania – w końcu trzeba ustalić, jakimi pieniędzmi dysponujemy, jakie są możliwości pozyskiwania (czy raczej wymiany) potrzebnych wartości z banku oraz – co najistotniejsze – jakie zwierzaki są aktualnie w sprzedaży. Do losowania, tj. rzucania wszystkimi rodzajami kostek, gracze wracają właściwie co i rusz, dlatego przy planowaniu miejsca rozgrywki dobrze jest zaplanować odrobinę wolnej przestrzeni, aby wszystkim grającym było wygodnie i aby przypadkiem nie rujnować ustawień pionków i żetonów.

Celem gry jest zdobycie jak największej liczby punktów. Punkty przyznawane są za posiadane zwierzęta w trakcie gry, gdy pionek rolnika znajdzie się na polu premiowanym oraz na koniec rozgrywki. W trakcie kolejnych etapów rozgrywki premiowane są posiadane komplety, tj. wszystkie cztery gatunki zwierząt, ale też posiadanie ich największej liczby. Do tego ponownie wiele zależy od naszego szczęścia w rzucaniu kośćmi, gdyż nigdy do końca nie wiadomo, w jakie zwierzaki opłaca się najbardziej inwestować.
Zaletą gry jest również możliwość wyboru wariantów rozgrywki. W zależności od stopnia zaawansowania (albo choćby umiejętności koncentracji) graczy, można wybrać taki, który rozgrywkę przyspieszy, wydłuży albo nieco utrudni. Ten ostatni cel można osiągnąć poprzez „zamknięcie banku”. Bank w podstawowej wersji rozgrywki jest bardzo ważnym miejscem. Gracze kupują zwierzęta za kościaną walutę, jednak zasada podstawowa mówi mniej więcej tyle: możesz kupić zwierzę za równowartość wskazaną na kostce zwierzęcia wystawionego na sprzedaż lub wykorzystać więcej kostek o wyższej wartości, ale w tym drugim przypadku oznacza to koniec Twoich zakupów! Rzecz jasna rezygnacja po zakupie pierwszego w turze zwierzęcia się kompletnie nie opłaca, zatem zostaje jedynie dogłębna analiza „stanu posiadania” oraz wymiana zaledwie jednej kostki z bankiem. Opłacalne dla gracza może być wymienienie kostki o wysokiej wartości na taką o zupełnie niskiej. Jedyne, co musi się zgadzać, to kolor zamienianej kostki. Tym samym ten bank bardziej lichwiarską firmę pożyczkową przypomina, ale cóż… nigdy nie jest za wcześnie na wdrażanie do podstaw ekonomii.

Moment podejmowania decyzji o zakupie, analiza możliwości wymiany z bankiem, kolejności zakupów to bodaj w trakcie rozgrywki element, który zajmuje najwięcej czasu i wymaga czasem maksymalnego skupienia, umiejętności szybkiego przeliczania i rozpatrywania wariantów. Przy połączeniu szczęścia w losowaniu i dobrego kombinowania możliwe jest kupienie nawet i wszystkich czterech wystawionych na sprzedaż zwierzaków. Zawsze warto spróbować.
O krok od wygranej
W przypadku Skupu żywca bardzo szybko zauważyć można, że wszelkie kombinowanie i wymyślne strategie niekoniecznie muszą prowadzić gracza do wygranej. W trakcie rozgrywki bowiem wielokrotnie zmienia się układ zwierząt, które można kupić, nasze zasoby finansowe oraz możliwości ich wymiany z bankiem. Gdy dorzucimy do tego premiowane „spotkanie z rolnikiem”, które przy dużym szczęściu pozwala naprawdę mocno wysunąć się na prowadzenie, a jednocześnie uszczuplić nasze stado, okazuje się, że praktycznie do samego końca nie wiadomo, kto wygra, szczególnie w sytuacji wyrównanej rozgrywki.

Losowość jako bodaj główna cecha Skupu… jest jednocześnie jej wadą i zaletą. Na pewno grę docenią ci, którzy lubią kombinować, kalkulować, próbować przewidywać, a jednocześnie nie skupiają się nadmiernie na tym, aby bez przerwy wygrywać, ale po prostu lubią cieszyć się grą. Właściwie niepowtarzalność rozgrywek wynikająca z losowości sprawia, że gra jest niesamowicie regrywalna – zarówno w wariancie dwuosobowym, jak i rodzinnym. Oczywiście w przypadku regularnego grywania z tą samą osobą we dwójkę pewne ruchy w mniejszym lub większym stopniu stają się przewidywalne, jednak nadal nie odbiera to uroku i frajdy płynącej z czasu spędzonego nad planszą. Jeżeli ktoś lubi mieć jasne i klarowne sytuacje w trakcie rozgrywki i nieustannie czuć, że kontroluje sytuację, wie, co się stanie za chwilę – częstotliwość rzucania kostkami niestety może go mocno zniechęcić. Bez względu jednak na preferencje, przynajmniej warto spróbować.

Od wizyty na targu do poważnych rozmów
Ani omówione zasady gry ani jej stylistyka ani – z braku lepszego określenia – fabuła, w żaden sposób nie tłumaczą czy też nie korespondują z dyskusjami, jakie pojawiły się w związku z wydaniem Skupu żywca. Tym bardziej nie mogłyby być one argumentem przemawiającym za koniecznością wycofania gry z rynku. Czego by bowiem nie mówić, Skup żywca jest zwyczajnie bardzo przyjemną grą ekonomiczną, w której chodzi jedynie o umiejętne kombinowanie przy wymianie wartości kostek na zwierzęta, a tym samym próbami zgromadzenia jak największej liczby kur, owiec, krów i świń. Gdyby się nad tym poważnie zastanowić, to niczym nie różni się to od choćby klasycznego Super Farmera czy Rancha. Te tytuły z kolei żadnych tego typu kontrowersji nie wzbudzały.
W przypadku Skupu żywca tym, co wydaje się najbardziej kontrowersyjne jest w gruncie rzeczy sam tytuł. Fakt, rzeczywiste targi trzody chlewnej to nie jest rajski obrazek. Podobnie jak rzeźnie czy wielkie, przemysłowe hodowle. Pamiętajmy jednak, że mówimy cały czas o grze dla (raczej) młodszych graczy, dla których już samo pojęcie miejsc, gdzie handluje się zwierzętami (a nie jest to sklep zoologiczny, w którym kupowany jest pierwszy chomik), prawdopodobnie stanowi pierwszy kontakt z ideą handlu żywym towarem i w ogóle traktowaniem zwierząt jak rzeczy. Ta gra równie dobrze mogłaby nosić tytuł Moja pierwsza farma, Rolnik i jego gospodarstwo czy Hodowla zwierząt, gdyż poza przepływem kościanej waluty i jej wymiany na owce, świnie, kury i świnie nic jej nie łączy z rzeczywistymi miejscami handlu zwierzętami. Patrząc na każdą grę z motywem zwierzęcym z perspektywy ideologicznej, niestety powinno się żądać wycofania wszystkich tytułów, które w mniejszym czy większym stopniu odnoszą się do wykorzystywania zwierząt lub pokazywania ich jako zbyt radosnych czy nienaturalnych. Nawet w przypadku wspomnianego Rancha w końcu można by się domagać większej przestrzeni dla królików oraz poszanowania dla praw wilka i lisa do polowania na zwierzęta wypasane nieopodal lasu.

Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że dla wielu dzieci (a być może i starszych graczy), kontakt nawet z tak prostą i przyjemną grą, może być jednym z kluczowych okazji do podjęcia tematu eksploatacji zwierząt, funkcjonowania hodowli przemysłowej czy pretekstem do zastanowienia się, skąd się bierze to, co kładziemy na talerzu. Skup żywca może być fajnym pretekstem do przeprowadzenia poważnych rozmów na temat etyki na talerzu i słuszności pewnych podejmowanych żywieniowych (i nie tylko) decyzji. Nic nie stoi przecież na przeszkodzie, aby skompletować – na przykład w ramach prezentu – grę wraz z wprowadzającą w zagadnienia literaturą, dostosowaną do wieku i wrażliwości odbiorców. Można sięgnąć po Dlaczego nie jemy zwierząt Ruby Roth czy Zjadanie zwierząt Jonathana Safrana Foera. O ile ktoś, oczywiście, ma takie życzenie.
************
Gdyby chcieć zadać sobie pytanie, dla kogo dedykowany jest Skup żywca, odpowiedź oczywista brzmiałaby: Nie dla prozwierzęcych aktywistów, którzy cały świat złożonych relacji widzą jedynie przez jeden pryzmat. Na szczęście (albo inaczej – głęboko chcę w to wierzyć), tych nie ma aż tak wielu, więc z zupełnie czystym sumieniem mogę polecić grę jako świetny prezent albo po prostu tytuł na wszelki wypadek dla tych, którzy: często grywają z dziećmi (kolejny świetny tytuł do nauki liczenia, a niekoniecznie stricte edukacyjny), lubią rozgrywki międzypokoleniowe (wszyscy mają za sprawą sporej dawki losowości równe szanse), preferujących gry proste i oparte na trafie, rozpoczynających przygodę z planszówkami.

Skup żywca to jeden z tych tytułów, które warto również mieć, gdy przed zmierzeniem się z poważniejszą, trudniejszą i zdecydowanie bardziej wymagającą grą, niezbędna jest rozgrzewka. Inna rzecz, że gwarantuję, że przynajmniej przez kilka pierwszych spotkań w zróżnicowanym pod względem oczekiwań gronie, Skup… będzie tym tytułem, który pojawiać się będzie najczęściej. W moim wypadku, przypadkiem chwilowo w ramach rekreacyjnego, rodzinnego grywania, zastąpił on – wydawać by się mogło – takie pewniaki jak Pędzące żółwie czy Rancho. Polecam szczególnie jako miłą i nieforsującą rozrywkę na leniwe niedzielne popołudnie czy rodzinne spotkanie.
Informacje o grzeTytuł: Skup żywca Autor: Rebekah Bissell Grafiki: Maciej Szymanowicz Wydawnictwo: Foxgames Liczba graczy: 2-4 Czas gry: 25 minut Profil na BGG: link |
7 Nasza ocena: |