Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz grałem w Domino. Pewnie jako dzieciak, wykorzystując zestaw z niezbyt ładnymi obrazkami. Już nawet reguły ciężko mi było sobie przypomnieć. Czemu o tym wspominam? Gdyż Games Factory zaprosiło mnie do rozgrywki w „królewskie Domino”. Kingdomino. Królewskie… brzmi jak obietnica czegoś wielkiego. Albo kolejnej „przednowoczesnej” gry, która szybko pójdzie w zapomnienie.
Pan B.
Autor Kingdomino to nie nowicjusz. Ma już na swoim koncie wiele planszówek, które stworzył sam lub w kooperacji z innymi autorami. Five Tribes, Cyklady, 7 Cudów: Pojedynek, Mały Książe, Kanagawa… to tylko czubek góry lodowej. Pan Bruno Cathala nie raz udowadniał, że bazując na mechanikach ze starych gier, można zbudować coś nowego, co trafia w gusta graczy, jak choćby w Five Tribes, gdzie wykorzystał sposób poruszania się pionów znany z Mankali.
Jak nietrudno się domyślić, podobnie jest i w Kingdomino. Tutaj znajdziemy odniesienie do Domina, którego początki sięgają najpewniej XII wieku, choć zdaniem niektórych badaczy w grobowcu Tutenchamona znaleziono podobną grę. Ale uważajcie: jeżeli, sięgając po Kingdomino poszukiwać będziecie klonu Domina szóstkowego, możecie poczuć niemały zawód. Pomimo pewnych podobieństw, Pan B. stworzył zupełnie inną grę.
Królewski krajobraz
Kingdomino nie zachwyca wielkością. Ale na szczęście magia gier nie zależy od wielkości czy liczby elementów. Tutaj otrzymujemy pudełko wielkością zbliżone do tego z Carcassonne (a to przykład świetnej familijnej gry) a w nim cztery trójwymiarowe zamki, 8 meepli, 4 płytki startowe i 48 ponumerowanych kafelków domina. Ot tylko tyle… a może aż tyle?
Kingdomino zachwyca za to oprawą graficzną. Jak już siądziecie do gry, w pierwszej kolejności na pewno zwrócicie uwagę na różne typy krajobrazu. Będą one ważne podczas rozgrywki. Jeżeli jednak bardziej wytężycie wzrok, znajdziecie kilka drobiazgów wywołujących uśmiech na twarzy gracza.
Był sobie władca…
Przygotowanie do rozgrywki jest banalnie proste. Każdy z graczy otrzymuje kafel startowy, na którym stawia zamek i dobiera meepla w kształcie króla (lub 2 w rozgrywce dwuosobowej). W końcu to królewskie domino. Dodatkowo, jeżeli gramy w mniej niż 4 osoby, odrzucamy odpowiednią liczbę płytek domina. Wreszcie dobieramy tyle płytek, ile jest w grze znaczników króla i rozkładamy numeracją ku górze, z zachowaniem porządku rosnącego. Gdy już je uporządkujemy, odwracamy je na drugą stronę. Losowo rozmieszczamy pionki na płytkach (po jednym na każdej) i tworzymy drugą kolumnę w ten sam sposób, jak pierwszą. Całość trwa maksymalnie minutę, niedużo więcej zajmie tłumaczenie reguł.
Na płytkach domina z jednej strony znajdziemy cyfry, niezbędne do ustalenia kolejności ich rozkładania przy tworzeniu nowej kolumny, a z drugiej różne typy terenu. Jest ich sześć: pola, łąki, kopalnie, lasy, jezior i góry. Tylko na niektórych z nich dodatkowo mogą pojawić się symbole korony (jeden, dwa lub trzy).
W trakcie rozgrywki tworzymy własne królestwo, dokładając kolejne płytki tak, by przynajmniej jeden teren pasował do już leżących. Pamiętać należy także, że królestwo nie może być większe niż 5×5 kwadratów. I właśnie nadszedł czas, by przedstawić najciekawszą część reguł.
Dobierając płytkę przekładamy stojący na nim pionek króla na wybraną płytkę z nowej kolumny. Tutaj często będziemy stawali przed wyborem, czy sięgnąć po korzystniejszy z naszego punktu widzenia kafel, czy zapewnić sobie pierwszeństwo wyboru w kolejnej rundzie. Ale po co w ogóle się o nie licytować?
Próbując nawiązać do klimatu – po to, by zbudować jak najpiękniejsze królestwo. Patrząc pragmatycznie – po to, by zdobyć jak największą liczbę punktów zwycięstwa. A te w dużej mierze będą uzależnione od symboli koron na płytkach. Punkty podliczamy za każdą posiadłość (jednolity teren na płytkach połączonych przynajmniej jednym bokiem), mnożąc liczbę koron przez liczbę pól danego terenu.
Królestwo zabawy
Dobrych gier familijnych nigdy za wiele. To dzięki nim najłatwiej przyciągnąć do planszówek nowe osoby w różnym wieku. Do nich najłatwiej zasiąść, gdy człowiek jest zmęczony i chce odsapnąć po trudach całego dnia, nawet jeżeli przyjdzie nam wcielić się w rolę Władcy, który chce powiększyć swoje królestwo, czując na plecach oddech innych monarchów.
Przy Kngdomino odpoczywam. Setup zajmuję chwilę, rozgrywka maksymalnie kilkanaście minut, więc zawsze jest szansa, by rozegrać drugą lub trzecią partię. Nie ma tutaj wielkiego wysilania szarych komórek a mimo to nie można mówić o braku satysfakcji z gry. Choć muszę zaznaczyć, że Żona, która uczestniczyła w części rozgrywek, brutalnie stwierdziła, że dla niej ta gra jest nudna, za mało się w niej dzieje. Kto wie, może Queendomino bardziej trafi w jej gusta.
King Bruno Planszowy Mistrz
Jest coś w Kingdomino, co sprawia, że doskonale sprawdza się ono w dwóch kategoriach gier: familijnej i fillerów. Nawiązanie do tradycyjnego Domina pomaga przełamać występujący czasami wśród mniej doświadczonych graczy strach przed nową grą. Losowość doboru kafli sprawia, że nie jest to tytuł optymalizacyjny, w którym od początku realizujemy założoną strategię. Decyzje, które mamy do podjęcia, nie zajmują wiele czasu, więc i dynamika rozgrywki została zachowana. A jeżeli chcemy trochę podciągnąć w górę poziom złożoności, można zastosować któryś z dodatkowych wariantów zamieszczonych w instrukcji.
Zatem w kategorii lekkich, familijnych tytułów, zdecydowanie polecam. Warto przemyśleć zakup Kingdomino w kontekście wprowadzania nowych osób do świata gier, jako odskoczni od Wsiąść do pociągu czy Carcassonne, gdyż łączy on w sobie planszową tradycję z nowoczesnością. Albo mieć je na półce jako filler wyciągany na stół między cięższymi tytułami.
Bruno Cathala za ten tytuł otrzymał prestiżową nagrodę Spiel des Jahres. Niech to będzie ostateczną rekomendacją w ramach tej recenzji. King Bruno, planszowy mistrz…
Informacje o grzeTytuł: Kingdomino Autor: Bruno Cathala Grafiki: Cyril Bouquet Wydawnictwo: Games Factory Liczba graczy: 2-4 Czas gry: 15-20 minut Profil na BGG: link |
7 Nasza ocena: |